wtorek, 11 marca 2014

Rozdział 7

*Miranda*
Byłam akurat w mieście gdy dostałam SMS-a od Carlosa abym jak najszybciej pojawiła się u nich w domu. W prawdzie nie byliśmy parą ale dobrymi przyjaciółmi. Ale wracającc do tematu gdym szłam ulicą w kierunku hotelu usłyszałam czyjąś rozmowę w zaułku:
-I co załatwiłaś Camille Roberts? Czy ona jest martwa?-zapytał niski męski głos
-Nie szefie, nie zdążyłam jej załatwić.-odpowiedział mu inny głos, sądząc po jego wysokości była to kobieta.
-Jak to!?-zagrzmiał
-Ktoś wszedł do jej mieszkania.-syknęła kobieta
-To lepiej znajdź ją i wykończ a tych którzy będą ci przeszkadzać zneutralizuj.-odpowiedział mężczyzna i jak gdyby nigdy nic wyszli z zaułka a ja w pośpiechu pobiegłam do chłopaków a gdy byłam na miejscu zastukałam 3 razy i usłyszałam "proszę" natychmiast weszłam do mieszkania
-Chłopaki...muszę wam coś powiedzieć...-zaczęłam bo nie wiedziałam jaj ubrać to w słowa.
-Co się stało?-zapytał Carlos ustępując mi jesca na kanapie.
-No więc...-zaczęłam.i wszyscy zaczęli mi się przysłuchiwać. James, Carlos, Kendall i Jo, dosłownie wszyscy nawet Lipton którego miała ze sobą Jo słuchał mnie uważnie- Ktoś chce zabić Camille. Podejrzewam, że może stać z tym mafia albo seryjny morderca.-powiedziałam gdy do mieszkania wszedł Logan.
-I co z nią?-wszyscy popatrzyli na niego
-Nie jest dobrze, mogę ją nawet stracić na zawsze...-wyjąkał Logan i zacisnął pięści a po policzku spłynęła mu łza.
-Jezu stary tylko mi się tu nie rozklejaj...-zaczął James ale Jo skarciła go spojrzeniem i zaczęła "wykład" skierowany do Jamesa.
-A gdybyś ty kochał kogoś ponad siebie, że skoczyłbyś za tą osobą w ogień. Była by dla ciebie całym światem i nagle możesz tą osobę stracić?!-prychnęła Jo
-No faktycznie wybacz...-James nie dokończył bo Logan najzwyczajniej w świecie zniknął.

*Jo*
Gdy kupiliśmy wszystkie potrzebne rzeczy do Kendalla zadzwonił telefon, był to James. Ich rozmowa nie była zbyt długa, gdy skończyli rozmawiać Kendall chcwycił mnie za rękę i przyśpieszył kroku.
-Co się dzieje?-zapytałam zaniepokojona
-Jak dojdziemy do domu to się dowiesz...-odpowiedział a gdy byliśmy na miejscu dowiedziałam się wszystkiego. Potem przyszła Miranda i opowiedziała nam wszystko co wiedziała. Gdy tak rozmawialiśmy przyszedł Logan a potem dałam "wykład" Jamesowi ale gdy ten chciał przeprosić bruneta on zniknął. Zaczęliśmy coraz intensywniej poruszać ten tematt gdy usłyszeliśmy hałas dochodzący z pokoju Logana a potem jego krzyk, że to jego wina, że chciałby być teraz na miejscu Camille byle by ona nie cierpiała. Przysłuchiwaliśmy się jego biadoleniu 15 minut po czym wszedł z mieszkania. Każdy z nas domyślił się gdzie się wybiera i pojechaliśmy z nim. Gdy byliśmy na miejscu poszliśmy w kierunku sali w którel leżała moja przyjaciółka. Nie można było jeszcze do niej wchodzić jedyne co nam pozostało to patrzenie przez szybę i tak właśnie robił Logan. Stał tam i patrzył na Camille zrozpaczonym wzrokiem. Po jakimś czasie przyszła pani doktor.
-Państwo do pani Roberts?-zapytała
-Tak można?-zapytał Kendall
-Tak ale tylko na 2 minutki-uśmiechnęła się i odeszła.
-Kto idzie pierwszy?-zapytał Carlos
-Niech Jo idzie.-powiedział Logan nadal paytrząc się na swoją dziewczynę
-Myślałam, że ty chcesz...-Logan mi przerwał
-Byłem u niej dzisiaj rano a poza tym jesteś jej przyjaciółką.-uśmiechnął się lekko a ja weszłam do środka.
-Camille tęsknimy za tobą a tego co cie tak urządził zabie.-powiedziałam i popatrzyłam na przyjaciółkę.-Będzie dobrze, wyliżesz się bo przeciesz jesteś silna. Zawsze pomagałaś mi w ciężkich chwilach a teraz ja ci pomogę...-rzekłam spokojnie, chciałam jeszcze u niej zostać ale mój czas już się skończył.

*James*
Gdy wszyscy już zdążyli odwiedzić Camille, Kendall zaproponował abyśmy poszli się przejść. Wszyscy zgodnie przytaknęli...no prawie wszyscy tylko Logan postanowił zostać a my poszliśmy do parku. Gdy wyszedłem ze szpitala zadzwonił mój telefon. Szybko odebrałen go.
-Tak słucham?-powiedziałem
*Hej James to ja Suzan.
-O hej Suzan co tam u ciebie?-zapytałem, ba szczęście udało się znaleźć jej rodziców.
*A nic takiego chciałam tylko zapytać się czy niechciałbyś się przejść?
-Chętnie. To może za 10 minut z parku Wolności?-zaproponowałem
*Ok czekaj obok fontanny.
-Dobrze to do zobaczenia.-uśmiechnąłem się i pszedłem w kierunku owego parku i usiadłem przy fontannie. Po 10 minutach zobaczyłem dziewczynę idącą z psem przewodnikiem. Wiedziałem kto to.
-Hejka Suzan.-uśmiechnąłem się i przytuliłem dziewczynę
-Hej James.-Suzan mimo iż nic nie widziała posłała mi ciepły uśmiech
-Fajny pies.-rzekłem i popatrzyłem na zwierzaka.
-Dzięki. Ma na imię Alaska, jest moim psem przewodnikiem.-odpowiedziała ze śmiechem
-To co przejdziemy się?-zapytałem stawając po lewej stronie dziewczyny.
-Chętnie.-odpowiedziała, po drodze rozmawialiśmy o wszystkim dosłownie. Suzan opowiadała mi śmieszne momęty z jej życia a ja opowiadałem jej jak to fanki podczas koncertów wkradały się nam do pokoi.
-No niezłe mieliście akcje z tymi fankami.-zaśmiała się
-No a jak. Jedna zabrała mi nawet bieliznę...-powiedziałem przez zęby.
-Hahaha nieźle...-uśmiechnęła się
-Może usiądziemy?-zaproponowałem
-Chętnie.-odparła

_____________________________________
Stelss chciałaś abym szybko dodała rozdział toproszę bardzo :D

~Sonny <333

2 komentarze:

  1. Że słucham?!?!?! Mafia, seryjny morderca??? Że CO?! Jakie zaskoczenie! Chce kolejny rozdział i to natychmiast!!!
    Pozdrawiam Stelss :*********

    OdpowiedzUsuń
  2. Super. co do kolezanki powyzej zgadzam sie. Czekam
    ona ma żyć, a biada jak mi ja uśmiercisz

    OdpowiedzUsuń