niedziela, 16 marca 2014

Rozdział 11

*Camille*
Niby wszystko było dobrze, ale szczęście nie trwał długo. Kendall opowiedział wszystkim co się stało Jo. Biedaczka. Codziennie odwiedzałam ją tak często jak było to możliwe. Po Jamesie też niebyło znaku życia, może i minąl dzień od jego podejrzanego zniknięcia ale to nie zmienia faktu, że się o niego martwiliśmy. Siedziałam znudzona na wózku i czekałam na... sama nie wiem na nic po prostu siedziałam znudzona w mieszkaniu i gapiłam się w podłogę. Niespodziewanie usłyszałam pukanie do drzwi, podjechałam na wózku i je otworzyłam.
-Hej Jo.-uśmiechnęłam się i wpuściłam ją do środka a następnie zamknęłam drzwi
-Hejka Cam.-odpowiedziała trochę smętnie i usiadła na kanapie
-Jo...-zaczęłam i przytuliłam ją- wszystko dobrze.-dodałam
-Wiem ale... nadal nie mogę się pozbierać po tym co się stało...-wyjąkała
-Mam dla ciebie dobrą wiadomość.-zmieniłam temat, tak przynajmniej mi się zdaje
-No słucham.-pwiedziała już weselej
-Kendall znalazł tego gnoja ci cię sama wiesz. I złożył pozew do sądu, dodatkowo w pozwie ujął napaść na mnie i uprowadzenie Jamesa.-uśmiechnęłam się lekko
-Czyli ma niewielkie szanse na wygraną.-chumor Jo najwidoczniej szybko się poprawił
-I widzisz nie warto z nami zadzierać.-zaśmiałam się wesoło
-Tylko ciekawi mnie co z Jamesem.-Jo popatrzyła zamyślona w podłogę
-Spoko policja szuka go od USA po Alaskę.-pomachałam jej przed oczami.

*Suzan*
Dostałam telefon od Carlosa, chodziło o Jamesa. Najszybciej jak tylko potrafiłam założyłam Alasce uprząsz i ruszyłyśmy. Na całe szczęście Carlos czekał na mnie przy recepcji bo sama nie trafiła bym do ich mieszkania. Kiedy byliśmy na miejscu dowiedziałam się co się stało. Mimowolnie zaczęłam płakać.
-Suzan już dobrze. Jamesowi nic nie będzie.- Miranda próbowała mnie pocieszyć ale to nic nie dawało
-No ale... coś może... może mu się stać...-zaczęłam płakać jeszcze mocniej. Kątem oka zauważyłam, że nawet Carlos który zawsze jest wesoły tym razem spochmurniał.
-Będzie dobrze co nie?-zapytał Carlos
-Tak będzie...-rzekłam ocierając łzy
-Trzeba wierzyć do końca.-uśmiechnęła się Miranda i razem z Carlosem mnie przytulili.
-Dzięki wam czuję się lepiej. Mam najlepszych przyjaciół na świecie.-chumor najwidoczniej poprawił mi się

*Kendall*
Miałem iść do sklepu po lekarstwa dla mamy a czego tu się dowiaduję? Że jakiś sukinsyn zgwałcił moją ukochaną. Dodatkowo był to mój dawny przyjaciel. Bez wahania poszedłem do niego a gdy byłem przed jego mieszkaniem zacząłem waliś pięścią w drzwi.
-O Kendall co cię tu sprowadza?-zapytał jagby nic się nie stało
-Wypchaj się Jared!!! Ja już wiem co zrobiłeś i chciałem ci powiedzieć, że zapłacisz za to i to w sądzie!!!-wrzasnąłem i przydusiłem go do ściany
-Jaaa nie wiem o czym ty mówisz...-zaczął się wykręcać
-Taa to powiedz mi prosze kto zgwałcił Jo, napadł na Camille i uprowadził Jamesa!?!?!?!?-ryknąłem wściekły
-Nie masz na nic dowodów.-prychnął
-Mam. Nagranie video a poza tym sąsiedzi mojej dziewczyny widzieli cię a potem słyszeli co tam się działo. Pożałujesz tego!!!-wrzasnąłem poczym udeżyłem go z pięści a on upadł na ziemię. Wyszedłem z jego mieszkania i skierowałem się do siebie. Musiałem ochłonąć troszkę od tego wszystkiego...co ja gadam? troszeczkę? Musiałem odciąć się od otaczającego mnie świata. Miałem dosyć... martwiłem się o Jo. Co ona mogła przejść... ten zasraniec potraktował ją jak przedmiot... jak szmatę. Wszedłem do mieszkania i bez słowa skierowałem się do swojego pokoju i rzuciłem się na moje łóżko. Leżałem tak z dobrą godzinkę gdy usłyszałem pukanie do drzwi.
-Co!?-zapytałem załamany
-To ja Jo mogę wejść?-usłyszałem głos mojej ukochanej
-Jasne ale zamknij drzwi.-rzekłem już spokojniej i znowu spojrzałem w podłogę.
-Kendall co ci jest?- zapytała Jo z troską i położyła się koło mnie
-Mam wyżuty sumienia, że w tedy nie było mnie przy tobie...-wyszeptałem
-To nie jest twoja wina a poza tym już jest lepiej.-przytuliła się do mnie
- Kocham cię Jo.-odgarnąłem kosmki jej włosów i pocałowałem ją w czoło
-I widzisz? Po co te nerwy?-uśmiechnęła się moja dziewczyna
-Sam nie wiem. Po prostu się o ciebie martwię.-pocałowałem ją ponownie ale tym razem w usta
-Kochany jesteś.-uśmiechnęła się
-Oj wieeeem.-zaśmiałem się

*Miranda*
To wszystko było jakieś pogmatwane jagby było zwykłą ustawką. Niepokoiło mnie szczegulnie to, że każdy z chłopaków został skrzywdzony w różny sposób tylko nie... Carlos. Martwiłam się o niego, nie chciałam aby coś mu się stało. Siedzieliśmy tak we trójkę, niestety po jakimś czasie Szanon musiała już iść do domu i zostaliśmy sami.
-To co robimy?-zapytał Latynos
-Może obejrzymy film?-zaproponowałam
-No ok.-uśmiechnął się
-Obejrzymy komedie?-zapytałm spokojnie
-Jasne...ale ja wybieram.-Carlos rzekł stanowczo
-Ok panie "szefie"-ułożyłam z palców cudzysłów po czym przytuliłam się do Losa i nie wiem kiedy zasnęłam. Obudziłam się ok. 16, niechętnie wstałam i rozejrzałam się po mieszkaniu. Nikogo nie było.
-Ani mi się wasz straszyć mnie.-rzekłam z groźbą w głosie i odwróciłam się i zobaczyłam Carlosa z zaskoczoną miną
-Z kąd wiedziałaś, że to ja?-zapytał z ciekawości
-Bo gdy oddychasz czuję twój oddech.-zaśmiałam się
-Muszę poćwiczyć skradanie się.-burknął

__________________________________________________
Wybaczcie, że tyle musieliście czekać ale w moim życiu sporo się namieszało ale tak czy siak zebrałam się w sobie aby napisać kolejny rozdział.

~Sonny <3333

2 komentarze:

  1. uper. Biedne dziewczyny. I inech sie mu nic juz ne stane. CZekam xo

    OdpowiedzUsuń
  2. Strasznie jest mi żal Jo i Camille. Widać, że to sprawka całego Jared'a! Grrrrrr -_- zła!!!!
    Ahhh Miranda i jej zmysł heheh ;)
    Czekam niecierpliwie na nn :*********
    Pozdrawiam Stelss :***********

    OdpowiedzUsuń