*Logan*
Gdy byłem przed mieszkaniem Camille zapukałem i chwilkę odczekałem jednak nikt mi nie otworzył, zapukałem z nowu i terz nikt mi nie otworzył. Otworzyłem drzwi, gdy wszełem do środka stanąłem jak słum soli, po chwili ruszyłem śladem który wyznaczała...krew. Tym strasznym tropem doszedłem do pokoju Camille a to co tam zobaczyłem sprwiło, że popłakałem się jak mała dziewczynka. Ostrożnie podszedłem do mojej nieprzytomnej dziewczyny leżącej w kałuży krwi. Próbowałem obudzić ją na wszystkie sposoby, zrobiłem jej sztuczne oddychanie użyłem nawet defiblyratora ale Cam się nie obudziła. Wziąłem jej bezwładne ciało na ręce i usiadłem na łużku w jej pokoju, nadal nie mogłem przyjąć do wiadomości, że moja ukochana może już być martwa.
-Camille nieopuszczaj mnie...proszę...niezostawiaj mnie...-zacząłem jeszcze mocniej płakać, chwyciłem ją za rękę i pocałowałem jej dłoń a następnie pocałowałem ją delikatnie w usta. Niespodziewanie poczułem dotyk czegoś zimnego na policzku. Otworzyłem zaszklone oczy i spojrzałem na Camille.
-Logan?-wyszeptała tak cicho, że ledwo co ją słyszałem. Położyłem ją na łużku i zadzwoniłem po karetkę następnie zwróciłem się do niej.
-Tak, spokojnie karetka zaraz tu będzie. Jest dobrze.-złapałem ją za rękę i pogładziłem po włosach
-Jest dobrze...-wyszeptała i z trudem się uśmiechnęła. Nie czekaliśmy zbyt długo gdy przyjechała karetka i zabrała Camille. Chciałem z nią jechać ale nie zgodzili się. Tak więc porzyczyłem samochód pani Knight i pojechałem do szpitala. Gdy dotarłem zacząłem wypytywać lekarzy i pielengniarek gdzie jest moja dziewczyna...
*Kendall*
Minęły dwa dni odkąd wszyscy zauważyli brak Camille i dziwne zachowanie Logana. A gdy ktoś z nas nawet Jo chcieliśmy z nim pogadać wychodził z mieszkania albo zamykał się w swoim pokoju. Tego dnia akurat mieliśmy nagrać kolejną piosenkę ale wpierw mieliśmy potrenować z panem X. Gdy skończyliśmy powtarzać kroki mieliśmy zaprezentować mu cały układ, nawet Gustavo przyszedł popatrzeć. Zdziwiliśmy się trochę ale robiliśmy swoje, kiedy przyszedł czas aby Logan stanął na rękach i zrobił salto w tył brunet najzwyczajniej w świecie wyszedł z sali.
-Sprowadź mi go i to już!!!!!!-Gustavo wydarł się na mnie abym sprowadził Logana spowrotem na próbę. Odziwo posłusznie poszedłem go szukać. Gdy go znalazłem siedział w szatni a głowę miał schowaną w rękach.
-Logan stary co się stało?-spytałem siadając obok niego.
-Nieważne...chodź na próbę...-wstał i poszedł
~kilka godzin później~
Po skończonej próbie chciałem odwiedzić Jo gdy stanąłem przej jej drzwiami usłyszałem jej krzyk:
-Herbatnik!!! Wyjdź z tamtąd. No nie żartuj.-postanowiłem zobaczyć co się dzieje i wszedłem do jej mieszkania.
-Co jest Jo?-zapytałem zdziwiony tym, że prubuje wyczołgać się spod kanapy.
-Pomóż, utknęłam.-powiedziała i zaczęła się szarpać pod kanapą
-Ok.-powiedziałem i podniosłem kanapę.-Dalej wychodź.-dodałem
-Dzięki kochanie.-pocałowała mnie w policzek gdy stanęła obok mnie.
-A tak w ogóle to czemu krzyczałaś na psa? I czemu nazwałaś go herbatnik?-zapytałem zaciekawiony
-Ehhh po prostu gdy mnie nie było Lipton wyjadł wszystkie herbatniki które ostatnio kupiłam a potem jak podniosłam na niego głos to schował się pod kanapą a odnośnie herbatnika to się domyśl...-powiedziała biorąc Liptona na ręce
-A ile zjadł tych ciastek?-zapytałem i pogłaskałem malucha
-Sam zobacz.-rzekła i podała mi reklamówkę z pustymi opakowaniami od smakołyków, było ich razem 10.
-O matko mały ma niezły spust.-zaśmiałem się
-Ta śmiej się śmiej ale to moje pieniądze poszły się piepszyć-burknęła stawiając zwierzaka na ziemi i zapinając mu smycz
-Gdzie idziesz?-zapytałem ciekay jej odpowiedzi
-Muszę kupić kilka rzeczy Liptonowi, idziesz ze mną?-odpowiedziała spokojnie
-Jasne.-uśmiechnąłem się i poszliśmy
*Carlos*
Siedziałem w domu i razem z Jamesem graliśmy w grę na konsoli po jakimś czasie usłyszałem muzykę dochodzącą z mojego telefonu.
-Stary pauza.-powiedziałem i odebrałem telefon, dzwonił Logan.
*Carlos powiedz Gustavo, że przez jakiś czas nie będę chodził na pruby
-Ale czemu? Coś się stało?-zapytałem z przejęciem
*Nic po prostu nie mogę...
-Stary nie oszukasz mnie, chodzi o Camille tak? Coś jej jest?-rzekłem
*Ktoś.....ale błagam cię Carlos zanim co to powiem przysięgnij, że nikomu nie wygadasz
-Obiecuję.-odpowiedziałem
*Ok...chodzi o to, że jest w stanie zagrażającym życiu bo ktoś ją napadł w mieszkaniu...
-What the....-zacząłem ale Logan mi przerwał
*Nie waż mi się tego kończyć. Pa
-Pa.-powiedziałem i rozłączyłem się a następnie jak kłoda padłem na kanapę.
-Stary co się stało?-zapytał James
-Ktoś napadł Camille.-nie mogłem się powstrzymać aby mu tego nie mówić
-Że co!?!?-krzyknął rzucając pada na ziemię
-Tylko spokojnie. Logan zapewnił, że jej stan jest stabilny.-skłamałem bo jagbym mógł powiedzieć, że dziewczyna naszego przyjaciela walczy o życie.
-O to dobrze.-rzekł ale wiedziałem, że James długo nie wytrzyma z ukryciem prawdy i przy pierwszej lepszej okazjii wygada Kendallowi a Kendall powie Jo....
__________________________________________________
Troszkę namąciłam ale ten pomysł na rozdział nie dawał mi spać i skupić się na lekcjach...tak więc zmobilizowałam się i napisałam kolejny rozdział
~Sonny, pozdro <333333
super. Świetnie, czekam, niech przezyje *__*
OdpowiedzUsuńO rany!!! Ile się dzieje teraz! Kto napadł Camille? No kto? Słucham?? Jeju zaciekawiłaś mnie. Pisz szybko kolejny rozdział, bo zżera mnie ciekawość!
OdpowiedzUsuńAhh Lipton. "Herbatnik" hahahaha ;) nieźle to wymyśliłaś rozbawiło mnie to :)
Czekam na nn :********
Pozdrawiam Stelss :*************