piątek, 13 marca 2015

Zawieszenie!

Mówię to z ciężkim sercem ale zawieszam bloga na czas nieokreślony... nie chodzi o to że nie lubię już pisać. Wręcz przeciwnie ale sprawy dosyć prywatne nie pozwalają mi dalej pisać dalszej historii BTR'u. Do tego dochodzi jeszcze szkoła oraz inne zainetresowania. Powiem tyle:
Nie wiem na ile zawieszam bloga ale będzie to mniej więcej miesiąc... może dwa. Jedno jest jednak pewne: wkrótce wrócę do Was z nowymi rozdziałami, jednorazówkami i pomysłami :)

To do zobaczenia
~ Sonny <3333

niedziela, 22 lutego 2015

Rozdział 1

***James***
Poranek był bardzo normalny... do czasu... Kendall przebrał się za Spider-man'a a Logan za Batmana. To była jakaś masakra! Żyć się z nimi nie da a gdzie tu jeszcze znosić ich chore psychicznie pomysły. No znaczy się Logana to jeszcze rozumiem. U niego takie akcje są normą, ale Kendall? W to to akurat bym nie uwierzył gdybym nie widział tego na własne oczy. A z resztą nie ważne. Weźmie się ich do psychiatry i powinno być wszystko dobrze... chyba. Heh, mniejsza o tych dwóch debili. Ostatnio wprowadziła się jakaś nowa laska i codziennie wychodzi się poopalać. Oczywiście była kłótnia kto może podrywać tą dziewczynę i.... wygrał Carlos. Na początku myślałem, że to tylko głupi żart ale myliłem się. On na serio wygrał! Nie mogłem w to uwierzyć!
~~To jakiś absurd!
Krzyczałem w myślach. W końcu aby ochłonąć poszedłem na spacer. To był dobry pomysł, powoli czułem jak moje nerwy opadają, ale mój stan błogości nie trwał długo. Niespodziewanie wpadła na mnie jakaś dziewczyna; miała zielone oczy i włosy w odcieniu rudym, nie była wysoka... tak na oko miała może z 160 cm wzrostu. Dziewczyna ruszyła nerwowo ręką i pędem pobiegła przed siebie, widać było, że biegnie na oślep i nie patrzy dokąd pędzi. Po chwili jakieś dwa typy nie patrząc na drogę "potrącili mnie" i pognali za rudą po drodze krzycząc, że jeśli się nie zatrzyma to gorzko tego pożałuje. Gdy uświadomiłem sobie, że tej dziewczynie grozi niebezpieczeństwo pognałem za facetami. Kiedy kręcili w prawo zrobiłem to samo, okazało się, że był to ślepy zaułek.
- Teraz pożałujesz...- powiedział jeden z typów do dziewczyny .
- Zostawcie ją! - krzyknąłem i stanąłem między rudą a oprychami
- A co nam taki laluś zrobi? - zapytał drugi i obaj parsknęli śmiechem
- Zaraz zobaczysz - uśmiechnąłem się tajemniczo i wdałem się w bójkę w tymi facetami, nie było trudno ich przegonić bo trąciło od nich alkoholem. Gdy niebezpieczeństwo minęło podszedłem do dziewczyny, stała i patrzyła się w jeden punkt.
- Wszystko dobrze? - zapytałem patrząc na nią
- Gdzie i kim jesteś?! - krzyknęła przerażona i cofnęła się kilka kroków dalej i o mało co się nie potknęła o śmietnik.
- Ty...nic...nie widzisz? - wyszeptałem i złapałem ją za rękę
- Zostaw mnie! - krzyknęła spanikowana, wyrwała się z mojego uścisku i upadła na ziemię.
- Uważaj! - powiedziałem pomagając dziewczynie wstać
- Kim jesteś? - dziewczyna zadała ponownie to samo pytanie
- Jestem James Maslow, nic ci nie zrobię. Obiecuję - rzekłem i razem z dziewczyną wyszedłem z zaułka
- Dzięki za pomoc - uśmiechnęła się delikatnie i już chciała iść ale o mało co nie wpadła na przechodnia
- Poczekaj... - zacząłem ale nie znając jej imienia urwałem
- Jestem Susan. Susan Star - uśmiechnęła się lekko
- Czy ty jesteś... - zacząłem ale Susan mi przerwała
- Tak jestem niewidoma - dziewczyna ciężko westchnęła
- Ale co tu robisz? - oczywiście moja ciekawość wzięła górę i musiałem dowiedzieć się co nieco o tej dziewczynie
- Nie chcę o tym rozmawiać - wyszeptała i spojrzała w ziemię


***Logan***
- Carlos może lepiej sobie odpuść? - spytałem patrząc na latynosa. On jedynie mruknął coś pod nosem i dalej chodził w kółko. Ja nie wiem co on i James widzą w tej lasce. To zwykła brunetka, która nie dawno wprowadziła się do domu, który znajdował się obok naszego - Stary daj sobie spokój. Przypomnij sobie tylko co ona powiedziała gdy chciałeś ją zaprosić na randkę - dodałem patrząc się intensywnie na chodzącego w kółko chłopaka
- Powiedziała abym wypierdalał - mruknął zawiedziony po czym usiadł na trawie obok mnie. Na środku podwórka nadal widniała wyrwa, którą nie dawno zrobiliśmy. - Ale Logan ona mi się na serio podoba - dodał po chwili ciszy
- No wiem al... - i w tym momencie urwałem gdyż dostałem wiadomość od... Camille! Myślałem, że popłaczę się ze szczęścia . Szybko wystukałem tekst wiadomości po czym ją wysłałem i przeskakując płot wybiegłem z ogrodu bez słowa. Cały czas mając nos w telefonie szedłem przed siebie aż do momentu gdy wpadłem na kogoś. Już miałem wyzwać tą osobę od najgorszych gdy okazało się, że tą ciamajdą na którą wpadłem była Camille. Na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech, kształtem przypominający banana.
- Nic ci nie jest - spytała dziewczyna. Popatrzyłem na nią zahipnotyzowany aż w końcu otrząsnąłem się z transu i wymamrotałem ciche "Nie". Brunetka podała mi rękę i pomogła mi wstać, dziwnie się czułem gdyż to zazwyczaj jest na odwrót
- Przepraszam - wymamrotałem gdy stanąłem na równe nogi
- Nic się nie stało - uśmiechnęła się wesoło lekko przekżywiając głowę w prawą stronę. Zmierzyłem dziewczynę wzrokiem; jako, że było lato miała na sobie krótkie jeansowe spodenki, krótką białą bluzkę z flagą ameryki oraz okulary przeciw słoneczne. Patrzyłem na nią aż w końcu jakiś gruby facet nie krzyknął "Rusz dupę smarkulo" w stronę Camille. W jednym momencie moje ciśnienie gwałtownie wzrosło
- Smarkulo, hę? To jak mam do ciebie mówić?! Grubasie, a może świnko?! - wrzasnąłem podchodząc coraz bliżej mężczyzny aż w końcu stałem twarzą w twarz z nie przyjemnym gostkiem. Nagadałem mu jeszcze trochę aż w końcu Camille siłą musiała mnie od niego odciągać
- Dla czego to zrobiłeś? - spytała idąc obok mnie gdy byliśmy w dużej odległości od tego typasa
- Mam pozwolić aby ktoś tak chamsko odnosił się do mojej przyjaciółki? Wolne żarty - uśmiechnąłem się i przytuliłem brunetkę. Dziewczyna zawahała się chwilkę ale po chwili odwzajemniła uścisk. Po dłuższej chwili wypuściłem ją z objęć
- Logan? - spytała patrząc się w betonowy chodnik. Ja jedynie zanuciłem w odpowiedzi - Czy istnieje możliwość, że... - urwała przełykając ślinę - będziemy przyjaciółmi na zawsze? - dodała po chwili. Miałem wrażenie, że chciała co innego powiedzieć ale zmusiła się aby tego mi nie mówić.
- Oczywiście, że tak - odparłem chociaż w głębi duszy chciałem powiedzieć jej co do niej czuje - A teraz moja droga przyjaciółko w ramach poprawy humoru zapraszam na lody - powiedziałem i bez zbędnych ceregieli poszliśmy do pobliskiej lodziarni.

______________________________________________________________
Ha i co? Myśleliście, że znowu odeszłam na tak długo? O nieeee tak łatwo to się mnie nie pozbędziecie :) A co do rozdziału to...
Moim zdaniem nadaje się tylko do śmietnika ale chciałam dodać jakiś rozdział (na początku miał być dłuższy ale muszę czytać "Bardzo białą wronę" [jeśli mam być szczera to ta książka jest nudna w kit, wolę czytać Wasze blogi :D ]). Mam nadzieję, że kolejny rozdział wstawię o wiele szybciej
Tak więc bayo i do następnej notki moi kochani :*

~Sonny

EDIT: Sprawdzałam przed chwilą, który z moich postów jest najbardziej popularny. Okazało się, że  jest to jednorazówka "Tylko przyjaźń?". Hehehe KOGAN górą xD. A teraz troszkę się ogarnę i pokażę wam 3 najpopularniejsze posty:
  1. "Tylko przyjaźń?" - 184 wyświetlenia
  2. "Big Time Aliens cz.1" - 131 wyświetleń
  3. "Big Time Aliens cz.2" -  125 wyświetleń

czwartek, 12 lutego 2015

Jednorazówka: "Na zawsze razem"

*Los Angeles, godz. 1:30pm, poczekalnia przed salą operacyjną*

Siedzę przed tą cholerną salą operacyjną i nadal nie mogę uwierzyć w swoją głupotę. Dla czego to musiało zdarzyć się akurat mnie! Jestem takim debilem! Spojrzałem na zegar wiszący prze de mną na ścianie. Nerwowo stukałem nogą o ziemię, do teraz miałem przed oczyma ten felerny wypadek...

"- Kendall puść mnie - poprosiła Katelyn, moja dziewczyna
- Ani mi się śni! - warknąłem ciągnąc ją za rękę. Sam dziwiłem się swojemu zachowaniu, nigdy ale to NIGDY nie okazałem wobec jej osoby nawet grama agresji... ale teraz... teraz to zupełnie co innego. W klubie w którym akurat przebywaliśmy muzyka była rozkręcona na full. Nawet własnych myśli nie słyszałem. Spojrzałem tylko na Kate, miała łzy w oczach. Czułem się źle robiąc jej krzywdę ale to co zrobiła to po prostu w głowie się nie mieści. Nie dość, że na tej imprezie było pełno typasów którzy tylko czekają aby zaliczyć jakąś laskę to wręcz głupotą jest robić to co odstawiła moja dziewczyna. Oczywiście wiedziałem, że wypiła z dwa piwa i była lekko nietrzeźwa... ale... ech nie znajdę na to wytłumaczenia. - Powiedz mi! Co to miało być! - krzyknąłem na nią gdy tylko wyszliśmy z budynku. Katelyn popatrzyła na mnie cała zapłakana ale mimo to moja złość ani trochę nie złagodniała. Ba! Jeszcze bardziej mnie tym wkurzyła.
- Kendall, ale ale... - dziewczyna zaczynała się jąkać, jednak mało mnie to interesowało. Miała mi to wytłumaczyć tu i teraz!
- Ale, ale! To nie zmienia faktu, że mam cię dosyć! - krzyknąłem wymijając dziewczynę. Blondynka pobiegła za mną co spowodowało, że tylko przyśpieszyłem kroku.
- Kendall zaczekaj! - poprosiła łamiącym się głosem. Zatrzymałem się i zacisnąłem pięści aby jakoś się uspokoić.
-Co?! - warknąłem odwracając się w jej stronę
- Kendall ja nie wiem o co tak się złościsz ale ja nic nie zrobiłam! - krzyknęła a kolejne łzy spływały jej po policzkach
- No jasne! - odparłem sarkastycznie - To powiedz mi kto się rozbierał przed tymi napalonym i fagasami!
- To nie byłam ja! Ja cały czAs rozmawiałam z Erin! - krzyknęła wymierzają mi siarczysty policzek
- Tak to ciekawe, że gdy podszedłem do tej dziewczyny i zawołałem "Katelyn" to zareagowała!
- No jasne, to powiedz mi jak ona wyglądała! - krzyknęła wściekła. Moje oczy zrobiły się wielkie jak spodki, dopiero teraz to zrozumiałem. Szlag by to! Przecież ta dziewczyna miała tatuaż na szyi. Fakt faktem, że była przebrana tak samo jak moja Katelyn ale ten tatuaż był dobrze widoczny. - Teraz widzę jak bardzo mi ufasz! Nienawidzę cię! - krzyknęła i zaczęła biec przed siebie
- Katelyn! Przepraszam! - natychmiast ruszyłem za nią. W jednej chwili przed moimi oczyma rozegrał się istny koszmar. Katelyn przebiegająca przez pasy, czarne porsche wyjeżdżające zza zakrętu i uderzające w nią z ogromną siłą. Ciało dziewczyny przeleciało po dachu auta. Kierowca nawet się nie zatrzymał. 
- Katelyn! - wrzasnąłem i przyśpieszyłem kroku. Gdy w końcu do niej dobiegłem do moich oczu napłynęły łzy. Moja ukochana leżała na ziemi w kałuży krwi, z nosa płynęła jej czerwona ciecz. Bez namysłu zadzwoniłem po karetkę..."

To wszytko moja wina! Gdyby nie ja... to Katelyn była by zdrowa. Patrzyłem się tępo w drzwi za którymi jakieś siedem godzin temu zniknęli lekarze wraz z moją Kate. Tykanie zegara nie dawało mi spokoju. Miałem wrażenie, że ten nieożywiony przedmiot drwi ze mnie śpiewając sobie: "Tik tak czas ucieka, Tik tak, zrób coś z tym, Tik tak albo zgiń...". Po kolejnej godzinie oczekiwań w końcu zza drzwi wyłonił się lekarz. Szybko podniosłem się z krzesła i spojrzałem na mężczyznę z nadzieją w oczach. Lekarz jedynie pokiwał głową przecząco.
- Przepraszam. Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy. - zaczął
- Pan żartuje tak? - spytałem nie dowierzając. Cały czas miałem wrażenie, że to tylko chory wymysł tego lekarza - To żart tak?! Niech mi pan odpowie! Moja Katelyn jest zdrowa, nic jej nie jest zaraz stąd wyjdzie - sam siebie okłamywałem, przecież ten doktor mówił prawdę. Już jej przy mnie nie ma, straciłem miłość mojego życia tylko i wyłącznie przez własną głupotę.
- Przykro mi – szepnął mężczyzna kładąc rękę na moim ramieniu. W jednej chwili straciłem caly swój świat jak i chęć do życia.
- Przykro mi Katelyn – szepnąłem zamykając oczy i zaciskając pięści. Po moich policzkach bez przerwy spływały łzy. Lekarz dał mi możliwość pożegnania się z ukochaną. Skorzystałem z okazji gdyż... nigdy więcej jej nie zobaczę. Wszedłem do pomieszczenia i usiadłem na krześle obok stołu na którym leżało ciało mojej ukochanej. - Nie długo się spotkamy, obiecuję ci to. Kocham cię na zawsze Katelyn – powiedziałem cicho. Posiedziałem jeszcze chwilę aż na końcu pielęgniarka mnie wyprosiła. Westchnąłem ciężko i wyszedłem. Gdy opuściłem szpital skierowałem się do naszego... znaczy do mojego domu. Po drodze zadzwoniłem do moich rodziców jak i rodziców Katelyn. Ci drudzy od razu oznajmili mi, że to ja powinienem być martwy. Doskonale wiedziałem co oni czują, sam zresztą nie chciałem już żyć....
Od śmierci Katelyn minął miesiąc, niespełna tydzień po tym zdarzeniu. Przyjaciele próbowali mnie pocieszyć jednak nic to nie dało, za bardzo cierpiałem po jej stracie. Przestałem w ogóle jeść i pić ale gdyby nie rodzina i przyjaciele to umarłbym z głodu albo odwodnienia. Siłą musieli wpychać we mnie jedzenie czy picie. Nie wiem dlaczego tak bardzo się mną przejmują, przecież ja już zdecydowałem...
Trzy miesiące, trzy miesiące minęły od śmierci mojej ukochanej ale to nadal tak bardzo boli. Tęsknię za nią całym sercem jak i duszą. Codziennie mam wrażenie, że zaraz wejdzie cała roześmiana i przytuli mnie na powitanie czy tez pocałuje w policzek. Już dawno odciąłem się od otaczających mnie osób. Zamknięty w swoim własnym światku codziennie cierpiałem widząc inne pary, którym w życiu się poszczęściło. Pewnego dnia zdecydowałem, że już dłużej nie mogę tego odwlekać. Napisałem list pożegnalny dla moich bliskich po czym wyszedłem z mieszkania nawet go nie zamykając, w końcu... ja już tu nie wrócę. Poszedłem na sam dach wieżowca w którym mieszkałem. Gdy dotarłem na miejsce poszedłem na samą krawędź dachu. Spojrzałem w dół a jedyne co widziałem to betonowy parking.
- Na zawsze razem – szepnąłem patrząc na wyciągnięte wcześniej zdjęcie mojej ukochanej. Zrobiłem krok do przodu i skoczyłem. Przez chwilę czułem się wolny lecz kilka sekund później poczułem jak uderzam o zimny beton. Już nie musiałem się niczym martwić. W końcu możemy być na zawsze razem.

____________________________________________
Hejo Wam wszystkim :D
Heh jednorazówkę wstawiam dzisiaj bo w czoraj robiłam te cholerne rekwizyty na dzień z językiem obcym -,-"
A co do jednorazówki... coś mi w niej nie pasuje... może dla tego, że prawie wszyscy zginęli? Chyba. Ale uśmiercanie bohaterów to taki mój chory zwyczaj.
To co? Do soboty!

~~Sonny <3333

niedziela, 8 lutego 2015

~"~ Prolog + powitanie ~"~

~_~ Czasem nie wszystko jest takim jakim się wydaje, idealnym przykładem potwierdzającym te stwierdzenie są moi przyjaciele - Logan, James i Carlos. Siebie nie liczę bo wystarczy na mnie spojrzeć i już wiesz, że jestem człowiekiem myślącym w wyjątkowy sposób... bardzo wyjątkowy sposób.  Teraz wracając do moich przyjaciół. Może i wyglądają na inteligentnych, poważnych i dojrzałych facetów ale jeśli mam być szczery to są oni trójką debili, których kocham jak braci. Codziennie chociaż raz śmiejemy się do łez, mam tylko nadzieję, że 
będziemy kumplami na zawsze ~_~


Ze snu wyrwał mnie bliski kontakt z ziemią. Podniosłem się i ziewnąłem przeciągle. W jednej chwili całe mieszkanie się zatrzęsło. Od razu wiedziałem co reszta robi i czyja to sprawka...
- Logan Philip Henderson! - wydarłem się na cały dom. W jednej chwili wspomniany prze ze mnie chłopak pojawił się tuż prze de mną
- Taaak? - spytał a na jego twarzy dostrzegłem błoto? Czy mnie oczy nie mylą? On ma na twarzy błoto
- Co ty robisz, że masz na gębie błoto? - spytałem przyjaciela jednocześnie patrząc na niego z furią w oczach
- Chodź, zobacz. Załatwiłem achtung*, będzie rozróba! - krzyknął i złapał mnie za nadgarstek po czym pociągnął mnie do ogrodu. Gdy się tam pojawiliśmy James i Carlos coś robili w ziemi. Prawdopodobnie zasypywali jakiś dołek
- Chłopaki co robicie? - spytałem zdezorientowany. Nikt mi nie odpowiedział, zamiast tego James wyciągnął z kieszeni zapalniczkę po czym podpalił kilka sznurków wystających z ziemi
- Kryć się! - wrzasnął Pena i w jednej chwili zostałem wepchnięty za przewrócony stół.
- Trzy, dwa, jeden! Demolka! - wrzasnął Henderson i po chwili usłyszeliśmy ogromny huk. Wszyscy wyszliśmy zza stołu a moim oczom ukazała się... wielgachna wyrwa na środku podwórka - O kurwa! Ja chcę jeszcze raz! - krzyknął Logan i pobiegł po jeszcze więcej tego dziadostwa
- Nawet nie próbuj - warknąłem ostrzegawczo łapiąc go w ostatniej chwili za koszulkę
- Ej no Kendall, ty się bawić nie umiesz - oburzył się Logan
- Dokładnie! Zobacz co zrobiliśmy z telewizorem - wtórował mu Pena a James przytargał... mój rozwalony telewizor!
- Co wy zrobiliście! - wrzasnąłem gdy zobaczyłem mój biedny rozwalony telewizorek
- Eeee to jeszcze nic. Żałuj, że nie widziałeś reakcji pani Peterson gdy do jej skrzynki wrzuciliśmy kilka tych maleństw - odparł Logan i wyciągnął z kieszeni kilka małych lasek achtungu
- Idioci - burknąłem i popatrzyłem na doszczętnie zniszczony telewizor  - Macie chociaż pojęcie ile to ustrojstwo kosztowało? - zapytałem z wyrzutem mierząc każdego z nich wzrokiem
- Trzy... nie, nie dwa... może tysiąc dolców? - odparł Carlos
- Cztery tysie bo to był jeszcze ten z dotykowym pilotem, historią oglądanie i innymi dziadostwami. Tak więc dziękuję wam bardzo za rozjebanie tak drogiego sprzętu! - wrzasnąłem i wróciłem do mieszkania w cale nie przejmując się dziurą w ogrodzie
- James to nie był ten grat sprzed trzech lat!? - usłyszałem wrzaski Hendersona, gdy usiadłem w salonie, w którym już niestety nie było telewizora przez pomieszczenia niespodziewanie przebiegł Maslow a za nim Logan. Brunet coś krzyczał, że zabije go za ten telewizor albo coś w tym stylu.
- Idioci - zaśmiałem się cicho i założyłem słuchawki na uszy i puściłem ulubioną playlistę.

_____________________________________________________________
*Achtung - zwykła petarda, które zdemoluje prawie wszystko

Haha, no i mamy prolog w którym chłopcy rozwalają telewizor i demolują podwórko xD Jak widać raczyłam ruszyć swoje cztery litery i zabrałam się od nowa za bloga, nie kasuję poprzednich rozdziałów bo po co? Przynajmniej mogę się pośmiać sama z siebie jakie to błędy ortograficzne narobiłam. Oczywiście moja interpunkcja nadal leży i kwiczy... chociaż z ortografią jest nieco lepiej XD Ogółem cały blog zmienił nazwę na "Elevate" - jest prościej i lepiej jeśli chodzi o brak polskich znaków.
"~"~"
A teraz konkrety:
- W tą środę pojawi się jednorazówka
- W sobotę wstawię rozdział
- Znowu będę torturować swoją znajomością j. Polskiego XD

"~"~"
1. I takie zasadnicze pytanko, kto chce mnie zabić za tak długą nieobecność?
(oczywiście, że wszyscy)
2. A kto się NIE cieszy, że wróciłam?
(no oczywiście, że wszyscy się nie cieszą)

"~"~"
To do następnego rozdziału i jednorazówki ^^ Miłego poniedziałku życzę Wam wszystkim :)

~ Sonny <3333