poniedziałek, 31 marca 2014

Rozdział 14

*Camille*
Siedziałam tak przytulona do Logana i rozmyślałam o wszystkim i o niczym. Było mi tak dobrze przy nim. Miałam cudownego chłopaka, takiego troskliwego, czułego... lepiej już nie mogłam trafić.
-Camille może się gdzieś przejdziemy?-Logan przerwał ciszę, która trwała od dłuższego czasu
-Jak chcesz to idź ja zostaję.-odpowiedziałam bez emocji
-Ej... co ci się stało?-zapytał całując mnie w nos
-Nic, nie twoja sprawa.-rzekłam spokojnie
-Kochanie...-zaczął czule
-Powiedziałam NIE twoja sprawa!-krzyknęłam. Właściwie to sama nie wiem co we mnie wstąpiło... przeciesz nigdy taka nie byłam... może to ten wypadek mnie zmienił? Na ten moment wiedziałam jedno, nie byłam sobą.
-Spokojnie, jak nie chcesz to nie mów.-rzekł spokojnie
-Co się ze mną dzieje!?-po tych słowach jak najmocniej potrafiłam przytuliłam się do Logana
-To tylko tymczasowe. Nie długo ci przejdzie.-uśmiechnął się i pocałował mnie czule i delikatnie
-Mam taką nadzieję...
-Hej wiem co ci poprawi chumorek-uśmiechnął się szelmowsko
-Kochanie za miesiąc zdejmóją ci gips to co ty na to aby pojechać w tedy na biwak?-powiedział a zaraz potym usłyszałam coś. Dźwięk jaki usłyszało moje ucho przypominało mruczenie kota...ale takiego szczęśliwego. Wiedziałam, że ten dźwięk wydaje Logan... zawsze gdy to robił stawałam się nieobecna ale zarazem spokojna. Siedzieliśmy tak jakiś czas. Logan mruczał mi do ucha a ja wsłuchując się w ten magiczny odgłos powoli zasypiałam. Byłam już prawie w krainie snów gdy poczułam jak mój chłopak bieże mnie na ręce a następnie kładzie chyba na łóżku a następnie przykrywa kołdrą.
-Dobranoc księżniczko.-poczułam jak całuje mnie w czoło potem co usłyszałam to ciche trzaśnięcie zamykanych drzwi. W cale nie miałam ochoty spać, może przed to mruczenie Logana tak ale teraz już nie. Leżałam tak i patrzyłam się tempo w sufit. Po jakimś czasie faktycznie zachciało mi się spać więc odwróciłam się na drógi bok, zamknęłam oczy i próbowałam wyobrazić sobie jak będzie wyglądał biwak. Gdy mi się to udało chwilę potem zasnęłam. Miałam olropny sen... pełno krwi, wybuchów i innych strasznych rzeczy. W śnie coś mnie goniło... jakiś potwór. Gdy to coś zagoniło mnie do ślepego zaułka zbliżyło się aby mnie zabić obudziłam się z krzykiem. W tej samej chwili do pokoju wbiegł Logan.
-Camill co się dzieje?-zapytał tuląc mocno mnie do siebie
-Miałam zły sen.-powiedziałam przez łzy
-Spokojnie... nic ci nie grozi.-uśmiechnął się całjując mnie w czoło i ocierając pojedyńczą łzę
-Logan... możesz spaće ze mną?-spytałam niepewnie
-Jasne.-powiedział krótko. Położył się obok mnie ale wcześniej otulił nas kołdrą.

*Carlos*
-Carlos... ehh jeżeli nie wieżysz mi w takiej sprawie to w jaki sposób mam mieć wobec ciebie zaufanie?-spytała stojąc w takiej pozyscji jak na początku
-Miranda... ja... przepraszam...-wyszeptałem tak cicho, że ledwo sam to słyszałem
-Wiesz co... daj już spokój... zapomnij o nas, o mnie. To już koniec.-powiedziała odwiązując chustę i żucając ją na ziemię, chciała już wyjść ale złapałem ją za rękę
-Zostań. Proszę.-wyszpetałem
-Zostaw mnie. A pistolet możesz mnie zatrzymać.-rzuciła oschle i wyszła trzaskając za sobą drzwiami
-Kochan cię.-powiedziałem bezgłośnie i usiadłem załamany na kanapie. Kątem oka zobaczyłem, że Miranda zostawiła swoją torebkę. Wziąłem ją do ręki i przejżałem zawartość. To co tam znalazłem zaskoczyło mnie, otóż w środku było kilka odznak wojskowych, zdjęcie małej dziewczynki tulącej się do wojskowego. Ten przedmiot wywołał na mojej twarzy mimowolny uśmiech. Zastanawiało mnie jedno... skąd ona miała ten pistolet!? Odpowiedź przyszła bardzo szybko. Z ukrytej kieszeni w torebce mojej byłej dziewczyny wyleciało jakieś opakowanie. Wziąłem je do rąk i otworzyłem. W środku znajdował się coś na wzór dowodu. Przeczytałem napis na tym przedmiocie: "Półkownik sił powietrznych- Miranda Simons". Zatkało mnie to... Miranda służyła w lotnictwie!? A ja o tym nie wiedziałem. Siedziałem tak i patrzyłem się w owy przedmiot gdy usłyszałem pukanie do drzwi. Jednym słowem zaprosiłem osobę do środka. Do środka weszła Miranda, widocznie przypomniała sibie o torebce
-Zapomniałam torebki...-rzuciła i popatrzyła na mnie- Kto ci pozwolił to ruszać?-burknęła i zabrała torebkę wraz z zawartością
-Zaczekaj...proszę...-znowu złapałem ją za rękę gdy chciała wyjść z mieszkania
-Czego?-zapytała oschle. To było niesamowite jak po tym wszystkim zmieniła swoje zachowanie w stosunku do mnie
-Chciałbym cię przeprosić...-zacząłem spokojnie
-Niestety już na to za późno. Zdecydowałam!-krzyknęła i wyrwała się z mojego uścisku. Tym razem nie chciałem jej nigdzie puścić, stanąłem przed drzwiami i nie chciałem jej wypuścić
-Miranda prosze wysłuchaj mnie!-podniosłem głos
-Dobra, mów.-niechętnie zniżyła ton
-Wybacz mi. Kocham cię i nie wiem co we mnie wstąpiło.-tylko to potrafiłem w tej chwili powiedzieć
-Ja... mam już tego wszystkiego dosyć.-jej twarz zalała się łzami, dziewczyna mimowolnie przytuliła się do mnie
-Już dobrze.-rzekłem spokojnie. Gdy dziewczyna odsunęła się o de mnie popatrzyłem jej w oczy i czule pocałowałem. Tym razem nie sprzeciwiała się... widocznie chciała tego tak samo jak ja...
-Próbujemy od nowa?-spytałem gdy się od siebie oderwaliśmy
-Możemy.-odpowiedziała obojętnie ale w jej głosie dało się wyczuć nutkę radości
-Możesz mi coś wyjaśnić?-spytałem najdelikatniej jak tylko potrafiłem bo nie chciałem wywołać kolejnej kłótni
-Emmm zależy o co chodzi...
-Skąd miałaś ten pistolet?-w końcu wyrzuciłem to z siebie
-Ehhh... kiedyś jakieś zbiry napadły na mnie, po tym napadzie trafiłam do szpitala w stanie krytycznym ale moi rodzice olali mnie... jedyną osobą która cały czas mnie wspierała był mój stryj- Leon. Od tamtego wypadku zawsze noszę ze sobą broń w torebce.-odpowiedziała spokojnie
-No a to zdjęcie, odznaki i ta plakietka?-moja ciekawość wzięła górę... musiałem to wiedzieć za wszelką cenę...

__________________________________________________
Proszę bardzo kolejny rozdzialik. W poprzednim zapomniałam wyjaśnić skąd Miri miała tego gnata (pistolet) więc wyjaśniłam go w tym rozdzialiku. Sorki wielkie, że nie dodałam trzeciego punktu widzenia kolejnej postaci ale nie miałam pomysłu... tak więc napisałam tylko dwa ponky widzenia postaci...

~Sonny

Rozdział 13

*Logan*
-Camille i jak się czujesz?-zapytałem gdy podałem jej herbatę
-Logan już ci mówiłam, że dobrze. Niepotrzebnie się martwisz.-westchnęła i wzięła łyk napoju
-No tak... ale...-nie zdążyłem dokończyć bo Camille mi przerwała
-Logan słońce daj już spokój i siadaj na kanapie.-zaśmiała się i popatrzyła na mnie rozbawiona
-Baby...-bąknąłem i usiadłem w miejscu wskazanym przez Camille
-A tobie co?-zapytała moja dziewczyna
-Eeeee nic.-wyszczeżyłem się głupio bo skapnąłem się, że Cam usłyszała to co powiedziałem
-Dobra. Dzisiaj ci daruję.-zaśmiała się cicho
-A niby czemu? Normalnie już bym dostał zjebkę.-popatrzyłem pytającym wzrokiem na moją dziewczynę
-A sama nie wiem... -powiedziała wesoło
-Wiesz jak ja cie kocham? Chyba nie wiesz jak bardzo.-rzekłem i wziąłem Camille na kolana
-Wiem Logan wiem.-powiedziała spokojnie i wtuliła się we mnie. Gdy tak siedzieliśmy poczułem jak samotna łezka spadła mi na rękę.
-Camille czemu płaczesz?-zapytałem patrząc jej w oczy
-Płacze bo jestem szczęśliwa, że mam ciebie.-wyszeptała
-Ja też się cieszę, że mam ciebię.-uśmiechnąłem się lekko i delilatnie musnąłem jej usta
-Logan, mogę cię o coś zapytać?-rzekła mocniej się do mnie tuląc
-O co chodzi skarbie?-zaspytałem głaszcząc ją po głowie
-Co poczułeś gdy zobaczyłeś mnie nieprzytomną i leżącą w kałuży krwi?-powiedziała niepewnie i cicho
-Przeraziłem się. Nie mogłem przyjąć do wiadomości, że mogę cię stracić.-odpowiedziałem stanowczo ale delikatnie
-Dobrze wiedzieć.-rzekła. Może i nie widziałem jej twarzy ale czułem, że się uśmiecha.

*Miranda*
Bogu dzięki wszystko się ułożyło. James wrócił i od razu poszedł gdzieś z Szanon a ja i Carlos siedzieliśmy na kanapie w pokoju chłopaków i oglądaliśmy kolejny film. Mój bardzo pokręcony chłopak wybrał horror mając nadzieję, że go przytulę. Ale nic z tego, jak byłam małą dziewczynką zawsze ze starszym bratem oglądałam horrory więc uodporniłam się na te filmy. Gdy tak oglądaliśmy film Carlis powiedział, że idzie do łazienki a ja dalej śledziłam akcję na ekranie. Już miała być najlepsza scena w tym filmie bo tak się składa, że znam ten film na pamięć. Więc już miała być najlepsza scena gdy ktoś za moimi plecami krzyknął tak głośno, że aż podskoczyłam i wylądowałam na stoliczku stojącym przed kanapą. Wstałam ze stoliczka i posłałam Carlosowi mordercze spojrzenie.
-Zabije durnia!-krzyknęłam zła... abo raczej wściekła
-Miranda wybacz, kochanie moje. No przepraszam no. Chciałem tylko zrobić ci kawaj. A skąd ja miałem wiedzieć, że polecisz na stoliczelk.-powiedział robiąc minkę zbitego psiaka.
-No dobra ale moja zemsta cię dopadnie.-zaśmiałam się sztańsko i wróciłam do oglądania filmu. Carlos usiadł obok mnie i przytulił mnie do siebie całując w czoło.
-Ciekawi mnie jaką zemstę wymyślisz...-zaczął spokojnie
-Uważaj bo skończysz tak jak James.-powiedziałam
-Chyba nie stoisz za tym?-zapytał podejrzliwie
-Nie!-krzyknęłam chcąc potwierdzić swoją niewinność
-Miranda... nie wieżę ci.-powiedział. Te słowa mnie załamały, zwiesiłam głowę a moje oczy zalały się łzami
-Jak mi nie wieżysz to proszę. Domyśl się co masz z tym zrobić!-rzuciłam mu pistolet, zawiązałam sobie oczy chustą i odwróciłam się do niego plecami. Tym zachowanien chciałam udowodnić mu swoją niewinność, chciałam aby wiedział, że może mi sprzedać kulkę w głowę a ja i tak będę mówić, że jestem niewinna. Po chwili w mieszkaniu rozległ się huk strzału, ale odziwo Carlos wycelował w sufit a nie we mnie
-Nie mogę tego zrobić-powiedział i usłyszałam jak żuca broń na ziemię
-A niby czemu nie?-powiedziałam praktycznie bez emocji
-Bo cię kocham-rzekł spokojnie
-Carlos... ehh jeżeli nie wieżysz mi w takiej sprawie to w jaki sposób mam mieć wobec ciebie zaufanie?-zapytałam stojąc w pozycji jak na początku

*Kendall*
-Ktoś tu tęskni za mamusią.-zaśmiałem się i pozwoliłem Liptonowi wskoczyć na tapczan
-Skoro ja jestem jego mamusią to kim jest tatuś?-zapytała głaszcząc zwierzaka
-Chyba ja...-zaśmiałem się wesoło i przytuliłem Jo. Dziewczyna popatrzyła na mnie dziwnie i zapytała:
-A kiedy to się stało?
-Sam nie wiem... może wczoraj, może dzisiaj?-odpowiedziałem na jej pytanie. Jo jedynie skarciła mnie wzrokiem ale kącik jej ust był uniesiony lekko w górę
-Idiota!-burknęła i oberwałem z kapcia w głowę
-Jo!-krzyknąłem ze śmiechem i pocałowałem ją w policzek
-Wiem jakie mam imię.-odpowiedziała i uśmiechnęła się wesoło
-Kochanie...-zamruczałem całując ją delikatnie w usta
-Kendall-zachichotała
-No co? Przeciesz nic takiego nie robię.-odpowiedziałem muskając ustami jej szyje
-Lipton daj buziaka tatusiowi!-Jo zawołała psa, który zaczął lizać mnie po twarzy
-To zagranie poniżej pasa!-zaśmiałem się i wziąłem zwierzaka na ręce
-Oj uspokuj się.-odpowiedziała rozbawiona
-Nie. Tfu!-zacząłem wycierać z twarzy resztki śliny Liptona
-A jak dam ci buziaka?-powiedziała pokazując swój biały uśmiech
-A to zależy...-pokręciłem głową i popatrzyłem w podłogę
-Misiek, nie fochaj się na mnie.-powiedziała to tak niewinnie, pięknie i słodko
-Dobrze kochanie.-rzekłem spokojnie tuląc do siebie Jo
__________________________________________________
Wybaczcie, że tak długo nic nie pisałam. Macie pełne prawo mnie za to zabić. Sama nie wiem co się ze mną teraz dzieje, jak mam wenę to nie chce mi się pisać a kiedy chce mi się pisać to nie mam weny {°_°}"... po prostu skończę pisać i zabiorę się za kolejny rozdział

~Sonny <3333

niedziela, 23 marca 2014

Rozdział 12

*Carlos*
Popatrzyłem na dziewczynę, uśmiechała się od ucha do ucha i była dumna z tego, że udaremniła mój diaboliczy plan.
-Jeszcze cię dorwę...buahahaha!!!-zaśmiałem się złowieszczo
-Wariat!-rzekła Miranda i po chwili oberwałem w głowę
-Czuję się urażony.-powiedziałem teatralnym głosem i udając obrażonego usiadłem na ziemi plecami do dziewczyny.
-Carlos...-zaczęła ale nic jej nie odpowiedziałem, patrzyłem się tylko na moje buty i nic więcej.-No dobra to ja idę. Pa.-po tych słowach byłem na przegranej pozycji. Miranda wiedziała, że uwielbiam spędzać z nią czas a gdy jej przy mnie nie ma nudzę się jak mops.
-Kochanie nie wychodź.-złapałem ją w tali i pocałowałem
-No skoro stawiasz takie warunki...-uśmiechnęła się
-Wiesz, że nie mogę ci odmówić więc to wykorzystałaś. Prawda?-zapytałem ciekaw jeh odpowiedzi
-Może tak, może nie...-moja dziewczyna popatrzyła na mnie i pokazała swoje białe ząbki
-Mów!!-przydusiłem ją do ściany i patrzyłem jej głęboko w oczy
-Ja...-resztę wypowiedzi Mirandy skróciłem pocałunkiem
-Pewnie, że to wykorzystałaś cwaniaro.-zaśmiałem się po czym przytuliłem ją
-Kochany jesteś.-wyszeptała mi do ucha
-Ty też.- odpowiedziałem również szeptem

*James*
Obudziło mnie szarpanie... szarpanie moich spodni. Podniosłem się nerwowo i zauważyłem, że moje ubranie w zębach trzyma...  niedźwiedź. Tak się składa, że był to grizzly.
-Spaaaadaj!!!!-wrzasnąłem przerażony i wybiegłem z szałasu. No ale jagby tego było mało ten durny zwierzak pobiegł za mną. Przyśpieszyłem tempa. Obejrzałem się za siebie i na moje szczęście misiek dał sobie spokój.
-Yea! I co łyso ci!?-krzyknąłem radosny ale zaraz ucichłem bo zobaczyłem helikopter.
-Szukamy Jamesa Diamonda. Tak many potwierdzenie zaginięcia.-rzekł głos w helikopterze. A ja wybiegłem z lasku i zacząłem krzyczeć i wymachiwać rękoma jak idiota.
-Ejjj tutaj jestem. To ja James Diamond!!!-wrzeszczałem jak opętany i po chwili drabina z helikopteru zleciała na ziemię. Szybko ją złapałem a gdy byłem w środku dostałem specjalne słuchawki oraz ciepłą kurtkę. Ciekawiło mnie jakim cudem nie zamarzłem gdy przebywałem na tej "lodówce". Moje myśli nadal krążyły wokół Suzan, chciałem móc ją zobaczyć i przytulić. Siedziałem tak chyba z kilka godzin bo usłyszałem jak pilot mówi, że zaraz lądujemy. Spojrzałem na ziemię, miejscem lądowania był parking Palm Woods gdzie czekali na mnie moi przyjaciele...i Suzan. Gdy wyszedłem z mojego transportu w pierwszej kolejności przywitałem się z kumplami, potem z dziewczynami na końcu podszedłem do Suzan. Dziewczyna widocznie usłyszała, że podszedłem do niej bo bez zawachania żuciła mi się na szyje.
-Bałam się, że coś ci się stanie...-wyszeptała tak, że tylko ja mogłem to usłyszeć
-Bałaś się o mnie?-zapytałem z niedowierzaniem gdy dziewczyna stanęła przedemną.
-Może to zabrzmi dziwnie ale...James ja... ja cię kocham.-rzekła a następnie spuściła głowę i uroniła pojedyńczą łzę. W tej chwili nie wytrzymałem, dusiłen to w sobie zbyt długo. Podszedłem szybko do Suzan, chwyciłem ją w tali i mocno pocałowałem. Usłyszałem za sobą "Uuuuu" oraz "Gorzko! Gorzko!" ale nie przerwałem pocałunku. Trwaliśmy tak z kilka minut. Gdy się od siebie oderwaliśmy popatrzyłem w jej piękne oczy. Suzan wprawdzie nic nie widziała ale była bardzo miła i mądra.
-Czyli ty też?-uśmiechnęła się a ja nadal obejmowałem ją w pasie
-Innej opcji nie ma.-rzekłem i spojrzałem na nią uradowany
-To co. Możemy spróbować?-zapytała niepewnie
-Oczywiście, że tak.-przytuliłem Suzan a potem razem z resztą poszliśmy do naszego mieszkania

*Jo*
Leżeliśmy tak z Kendallem gdy dostałam wiadomość, że znaleźli Jamesa i za jakiś czas go przywiozą. Tak więc wstaliśmy i zebraliśmy wszystkich na parkingu. Czekaliśmy jakieś 15 minut gdy usłyszeliśmy hałas jaki wywołał helikopter a po chwili witaliśmy się już z Jamesem. Na końcu podszedł do Suzan i ją pocałował. Oczywiście chłopacy musieli krzyczeć "Gorzko! Gorzko!" oraz "Uuuuu" ale momentalnie razem z Camille i Mirandą skarciłyśmy ich wzrokiem. Poszliśmy do mieszkania chłopaków. Chcieliśmy aby James opowiedział trochę ale on nie chciał nic mówić ale rozumiem go. Tak więc razem z Kendallem poszliśmy do mnie.
-To co robimy? Oglądamy coś?-zapytał Kendall
-Dobra ale ja wybieram film.-powiedziałam
-No okej ale żadnego romansidła.-bąknął i usiadł na kanapie
-Może obejżymy.... Swindle!!!! (polecam szczerze ten film :) )-krzyknęłam gdy chwyciłam w ręce film
-Ok. To włącz i siadaj obok mnie.-Kendall pogładził ręką miejsce obok siebie a ja kiedy włączyłam film i usiadłam obok niego a głowę oparłam o ramię mojego chłopaka. Film był bardzo fajny ale byłam lekko zmęczona więc tak pod koniec seansu zmorzył mnie sen. Obudziłam się przykryta kocykiem a Kendall leżał za mną i obejmował mnie w pasie.
-Aaaa... co się stało?-zapytałam ziewając
-Zasnęłaś skarbie.-odpowiedział całując mnie w czoło

__________________________________________________
Wybaczcie, że dopiero teraz dodaję rozdział ale piszę teraz 30 stronnicowe opowiadanie na konkurs w mojej szkole i to mu poświęcam więcej czasu. Jeszcze raz przepraszam...
~Sonny <3333

niedziela, 16 marca 2014

Rozdział 11

*Camille*
Niby wszystko było dobrze, ale szczęście nie trwał długo. Kendall opowiedział wszystkim co się stało Jo. Biedaczka. Codziennie odwiedzałam ją tak często jak było to możliwe. Po Jamesie też niebyło znaku życia, może i minąl dzień od jego podejrzanego zniknięcia ale to nie zmienia faktu, że się o niego martwiliśmy. Siedziałam znudzona na wózku i czekałam na... sama nie wiem na nic po prostu siedziałam znudzona w mieszkaniu i gapiłam się w podłogę. Niespodziewanie usłyszałam pukanie do drzwi, podjechałam na wózku i je otworzyłam.
-Hej Jo.-uśmiechnęłam się i wpuściłam ją do środka a następnie zamknęłam drzwi
-Hejka Cam.-odpowiedziała trochę smętnie i usiadła na kanapie
-Jo...-zaczęłam i przytuliłam ją- wszystko dobrze.-dodałam
-Wiem ale... nadal nie mogę się pozbierać po tym co się stało...-wyjąkała
-Mam dla ciebie dobrą wiadomość.-zmieniłam temat, tak przynajmniej mi się zdaje
-No słucham.-pwiedziała już weselej
-Kendall znalazł tego gnoja ci cię sama wiesz. I złożył pozew do sądu, dodatkowo w pozwie ujął napaść na mnie i uprowadzenie Jamesa.-uśmiechnęłam się lekko
-Czyli ma niewielkie szanse na wygraną.-chumor Jo najwidoczniej szybko się poprawił
-I widzisz nie warto z nami zadzierać.-zaśmiałam się wesoło
-Tylko ciekawi mnie co z Jamesem.-Jo popatrzyła zamyślona w podłogę
-Spoko policja szuka go od USA po Alaskę.-pomachałam jej przed oczami.

*Suzan*
Dostałam telefon od Carlosa, chodziło o Jamesa. Najszybciej jak tylko potrafiłam założyłam Alasce uprząsz i ruszyłyśmy. Na całe szczęście Carlos czekał na mnie przy recepcji bo sama nie trafiła bym do ich mieszkania. Kiedy byliśmy na miejscu dowiedziałam się co się stało. Mimowolnie zaczęłam płakać.
-Suzan już dobrze. Jamesowi nic nie będzie.- Miranda próbowała mnie pocieszyć ale to nic nie dawało
-No ale... coś może... może mu się stać...-zaczęłam płakać jeszcze mocniej. Kątem oka zauważyłam, że nawet Carlos który zawsze jest wesoły tym razem spochmurniał.
-Będzie dobrze co nie?-zapytał Carlos
-Tak będzie...-rzekłam ocierając łzy
-Trzeba wierzyć do końca.-uśmiechnęła się Miranda i razem z Carlosem mnie przytulili.
-Dzięki wam czuję się lepiej. Mam najlepszych przyjaciół na świecie.-chumor najwidoczniej poprawił mi się

*Kendall*
Miałem iść do sklepu po lekarstwa dla mamy a czego tu się dowiaduję? Że jakiś sukinsyn zgwałcił moją ukochaną. Dodatkowo był to mój dawny przyjaciel. Bez wahania poszedłem do niego a gdy byłem przed jego mieszkaniem zacząłem waliś pięścią w drzwi.
-O Kendall co cię tu sprowadza?-zapytał jagby nic się nie stało
-Wypchaj się Jared!!! Ja już wiem co zrobiłeś i chciałem ci powiedzieć, że zapłacisz za to i to w sądzie!!!-wrzasnąłem i przydusiłem go do ściany
-Jaaa nie wiem o czym ty mówisz...-zaczął się wykręcać
-Taa to powiedz mi prosze kto zgwałcił Jo, napadł na Camille i uprowadził Jamesa!?!?!?!?-ryknąłem wściekły
-Nie masz na nic dowodów.-prychnął
-Mam. Nagranie video a poza tym sąsiedzi mojej dziewczyny widzieli cię a potem słyszeli co tam się działo. Pożałujesz tego!!!-wrzasnąłem poczym udeżyłem go z pięści a on upadł na ziemię. Wyszedłem z jego mieszkania i skierowałem się do siebie. Musiałem ochłonąć troszkę od tego wszystkiego...co ja gadam? troszeczkę? Musiałem odciąć się od otaczającego mnie świata. Miałem dosyć... martwiłem się o Jo. Co ona mogła przejść... ten zasraniec potraktował ją jak przedmiot... jak szmatę. Wszedłem do mieszkania i bez słowa skierowałem się do swojego pokoju i rzuciłem się na moje łóżko. Leżałem tak z dobrą godzinkę gdy usłyszałem pukanie do drzwi.
-Co!?-zapytałem załamany
-To ja Jo mogę wejść?-usłyszałem głos mojej ukochanej
-Jasne ale zamknij drzwi.-rzekłem już spokojniej i znowu spojrzałem w podłogę.
-Kendall co ci jest?- zapytała Jo z troską i położyła się koło mnie
-Mam wyżuty sumienia, że w tedy nie było mnie przy tobie...-wyszeptałem
-To nie jest twoja wina a poza tym już jest lepiej.-przytuliła się do mnie
- Kocham cię Jo.-odgarnąłem kosmki jej włosów i pocałowałem ją w czoło
-I widzisz? Po co te nerwy?-uśmiechnęła się moja dziewczyna
-Sam nie wiem. Po prostu się o ciebie martwię.-pocałowałem ją ponownie ale tym razem w usta
-Kochany jesteś.-uśmiechnęła się
-Oj wieeeem.-zaśmiałem się

*Miranda*
To wszystko było jakieś pogmatwane jagby było zwykłą ustawką. Niepokoiło mnie szczegulnie to, że każdy z chłopaków został skrzywdzony w różny sposób tylko nie... Carlos. Martwiłam się o niego, nie chciałam aby coś mu się stało. Siedzieliśmy tak we trójkę, niestety po jakimś czasie Szanon musiała już iść do domu i zostaliśmy sami.
-To co robimy?-zapytał Latynos
-Może obejrzymy film?-zaproponowałam
-No ok.-uśmiechnął się
-Obejrzymy komedie?-zapytałm spokojnie
-Jasne...ale ja wybieram.-Carlos rzekł stanowczo
-Ok panie "szefie"-ułożyłam z palców cudzysłów po czym przytuliłam się do Losa i nie wiem kiedy zasnęłam. Obudziłam się ok. 16, niechętnie wstałam i rozejrzałam się po mieszkaniu. Nikogo nie było.
-Ani mi się wasz straszyć mnie.-rzekłam z groźbą w głosie i odwróciłam się i zobaczyłam Carlosa z zaskoczoną miną
-Z kąd wiedziałaś, że to ja?-zapytał z ciekawości
-Bo gdy oddychasz czuję twój oddech.-zaśmiałam się
-Muszę poćwiczyć skradanie się.-burknął

__________________________________________________
Wybaczcie, że tyle musieliście czekać ale w moim życiu sporo się namieszało ale tak czy siak zebrałam się w sobie aby napisać kolejny rozdział.

~Sonny <3333

sobota, 15 marca 2014

Rozdział 10

*Logan*
Dzisiaj był ten dzień, dzień w którym moja ukochana wychodziła ze szpitala. Cały dzień byłem nadpobudliwy do tego stopnia, że Kendall chciał wezwać psychiatrę. Po obiedzie który łyknąłem i o mało co się nie udusiłem pobiegłem szybko do samochodu i z piskiem opon ruszyłem do szpitala. Trzeba przyznać, że jechałem jaj ostatni kretyn. Gdy byłem na miejscu wszedłem do budynku i od razu skierowałem się w stronę sali Camille. Kiedy otworzyłem drzwi moja dziewczyna siedziała na łużku gotowa do drogi mimo iż miała złamaną rękę i nogę.
-I jak się czuje mój skarb?-zapytałem od progu
-A całkiem całkiem tylko ten gips jest potrzebny... jak sam wiesz co.-zaśmiała się i próbowała wstać.
-Camille lepiej usiądź bo jeszcze coś ci się stanie.-zacząłem panikować w prawdzie moja dziewczyna była twarda ale bałem się o nią
-Ehmm... Logan mam do ciebie małe pytanko...-zaczęła trochę skrępowana a ja usiadłem obok niej
-Słucham cię Camille. O co chodzi?-rzekłem spokojnie ale przed moimi oczami nadal malował się obraz który zobaczyłem po wejściu do sypialni Cam.
-No chodzi o to, że boję się teraz mieszkać sama więc pomyślałam, że może ty zamieszkał byś ze mną?-zaproponowała
-Chętnie.-uśmiechnąłem się, po chwili do sali weszła lekarka.
-Pani Roberts, będzie musiała pani przez jakiś czas jeździć na wózku a potem chodzić o kulach.-wyjaśniła pani doktor
-No nieee i co z castingami?-jęknęłam zawiedziona
-Odpuścisz je sobie.-zacząłem
-Musi pani teraz odpoczywać.-powiedziała lekarka i wyszła
-A co z tym wózkiem?-prychnęła zła
-Jest już załatwiony.-uśmiechnąłem się po czym wziąłem ją na ręce i zaniosłem do samochodu.
-Logan... ja...-Camille nie mogła wydusić z siebie ani jednego słowa
-Spokojnie, teraz będzie dobrze.-złapałem ją za rękę
-Mam nadzieje...-wyszeptała
-Camille nie masz się czego bać. Jestem przy tobie i zawsze będę.-powiedziałem spokojnie po czym ruszyliśmy a gdy zaparkowałem samochód, wziąłem ją na ręce i ruszyłem w stronę hotelu a potem mieszkania. Kiedy tak szliśmy kilka albo kilkadziesiąt ludzi patrzyło się na nas ale ja niezważając na nich szedłem dalej, po chwili doszliśmy do mieszkania Cam otwożylem je i posadziłem moją dziewczynę na kanapie.
-I teraz będę uziemiona.-rzekła zasmucona i popatrzyła w podłogę. A ja tym czasem niespostrzeżenie wziąłem gitarę Cam i usiadłem obok niej.
-Może to ci się spodoba.-rzekłem tajemniczo i zacząłem grać na gitarze.- These are all my words on paper, Feelings that can't wait till later, This is my song for you.
When I though love was hurled, You helped me break the silence, Here's my song for you.
And I know we're standing in a hurricane, But I know together we can find a way. Don't let go, come close, Can you hear my heart?
For you I'm falling deep I'm lost in You have found what I've been missing. No one else can feel this space, 'Cause no one else can take your place. For you I'm falling. This is my song for you.
This is my song For every dream unwoken, For every word unspoken. This is my song for you.
And I know we're standing in a hurricane, But I know together we can find a way. Don't let go, come close, Can you hear my heart?
For you I'm falling deep I'm lost in You have found what I've been missing. No one else can feel this space, 'Cause no one else can take your place. For you I'm falling. This is my song for you, You, you, you, you, you, you... For you, you, you, you, you, you, you...
These are all my words on paper, Feelings that can't wait till later, This is my song for you.- kiedy skończyłem popatrzyłem na nią, była cała rozpromieniona i o to właśnie mi chodziło.
-Kocham cię Logi.-powiedziała i pocałowała mnie

*Kendall*
Na całe szczęście udało się ubłagać Katie. Bogu dzięki, że mała lubi grać w gry. A więc gdy obłaskawiliśmy moją siostrę Jo musiała już iść a ja tym czasem usiadłem przed telewizor i włączyłem wiadomości. To co tam usłyszałem przeraziło mnie kompletnie.
-"Uwaga! W okolicy L.A zanotowano tajemnicze morderstwa, z tego co na razie wiadomo to stoi za tym chińska mafia. Radzimy uważać i nie wychodzić samemu gdy się ściemni" - rzekł głos w telewizorze a niecałą minutę po tej wiadomości usłyszałem strzały z pistoletu. Bez wahania pobiegłem do Jo, kiedy byłem przed jej drzwiami zauważyłem, że drzwi są uchylona tak więc wszedłem do środka. Zobaczyłem Jo siedzącą a raczej skuloną w kącie mieszkania, głowę miała schowaną w rękach i gorzko płakała. Szybko podszedłem do niej i przytuliłem ją mocno.
-On... on... mnie...-Jo płakała jeszcze mocniej z trudem łapała oddech
-Ktoś ci coś zrobił?!-powiedziałem trzymając nerwy na wodzy
-Jakiś facet mnie...-zapłakała i bardzo mocno wtuliła się we mnie.-...powiedział, że jak będę grzeczna to nic nie poczuje...-krzyknęła żałośnie
-Spokojnie Jo, nic ci już nie grozi.-przytuliłem ją jeszcze mocniej i otarłem łzy. Siedzieliśmy tak z 30 minut
-Już dobrze?-rzekłem spokojnie
-Nic nie jest dobrze.-po policzku spłynęła łza-Zobacz Kendall.-dodała i podała mi liścik
-"Twoje dni są policzone, tak jak twoich przyjaciół..."- przeczytałem na głos
-I co ja mam teraz zrobić? To wszystko moja wina.-zapłakała żałośnie
-No już Jo. Jak dorwę tego drania który ci to zrobił to obiecuję, że go zabiję.-przytuliłem ją mocno
-I co teraz będzie?-zapytała przestraszona
-Spokojnie wszystko się ułoży... obiecuję.-rzekłem spokojnie
-Mam taką nadzieję...-wyszeptała

*James*
-Muszę już iść.-wydukałem i wyszedłem. "James ty idioto i co ty zrobiłeś!!!" krzyczałem do siebie w myślach. Szedłem tak dalej gdy poczułem straszliwy ból, zupełnie jakby ktoś uderzył mnie patelnią w głowę na moje nieszczęście zemdlałem. Gdy się obudziłem poczułem chłód, otworzyłem oczy i zobaczyłem, że jestem na wielkiej lodowej pustyni było tam strasznie zimno i nie było żadnej żywej duszy. I w cale się nie dziwię, zacząłem iść przed siebie a śnieg skrzypiał mi pod butami, popatrzyłem przed siebie i spostrzegłem, że zbliża się zamieć śnieżna.
-Kurwa twoja mać co tu się dzieje!!!-wrzasnąłem wściekły i rozpaczliwie zacząłem szukać schronienia ale na darmo... zamieć była coraz bliżej a ja nie miałem gdzie się schować. Nagle przypomniałem sobie jak kiedyś oglądałem szkołę przetrwania i facet pokazywał jak jak zbudować sobie schronienie...no może raczej wykopać. Tak więc zacząłem kopać w śniegu i w ostatniej chwili zdążyłem, szybko wskoczyłem do dziury i jakąś minutę potem całą tę lodową pustynię zagarnęła zamieć.
-I co ja mam teraz zrobić? Nawet nie wiem gdzie jestem...-z rezygnacją usiadłem pod ścianą lodowej nory. Rozejrzałem się i stwierdziłem, że nie mogę się tak łatwo poddać, postanowiłem, że jak tylko zamieć ucichnie ruszę przed siebie i poszukam pomocy... wiedziałem też, że będę musiał schować moją godność w buty i wziaść się w garść aby przetrwać.
~na rano~
Gdy się obudziłem po zamieci nie było ani śladu. Nadal nie docierało nie mnie, że jestem tu a nie w Los Angeles. Bez marudzenia ruszyłem przed siebie, jednak nie było to łatwe bowiem zapadałem się w śniegu ale nie zważając na to szedłem dalej. Po 4 godzinach wędrówki straciłem już nadzieję gdy moim oczom ukazał się las, przyśpieszyłem kroku i po niecałych 30 minutach dotarłem do celu. Zaczęło się ściemniać więc zebrałem patyki (duże i małe), z tych większych zrobiłem sobie szałas stawiając je dookoła drzewa a w środku wymościłem mchem. Gdy było już ciemno próbowałem rozpalić ogień ale coś mi nie wychodziło ale jednak nie odpuszczałem i ku mojemu zdziwieniu udało się! Rozpaliłem ogień! Byłem taki szczęśliwy, że nareszcie mogłem się ogrzać. Siedząc tak w szałasie usłyszałem wycie, które zmroziło mi krew w żyłach i spowodowało, że serce podskoczyło mi do gardła. Położyłem się na mchu i próbowałem zasnąć.

__________________________________________________________________________________
I jak się podoba? James na Alasce....nie do końca o to mi chodziło ale zawsze coś, teraz będę musiała zmienić moje plany ale wystarczy trochę cierpliwości i pojawi się nowa perspektywa nowego rozdziału.

~Sonny <3333

czwartek, 13 marca 2014

Rozdział 9

*Jo*
Film był prze zabawny, wiliśmy się ze śmiechu po całej podłodze. Gdy Kendall dostawał głupawki ja "łapałam" to po nim. Gdy film się skończył powoli się uspokajaliśmy. Byłam wyczerpana tym śmiechem więc przytuliłam się do mojego blondaska i po chwili byłam już w krainie snów. Gdy się obudziłam zobaczyłam, że jestem w sypialni a na przeciwko mnie leżał Kendall i przypatrywał mi się czule.
-I jak się spało księżniczko?-zapytał
-A dobrze, kotku.-uśmiechnęłam się i przytuliłam się do niego
-Mam być zazdrosny?-zapytał po chwili ciszy
-A niby o kogo?-rzekłam lekko przestraszona
-O Liptona.-uśmiechnął się wskazując na psa który rozłożył się na drugiej połowie łużka i merdał wesoło ogonkiem.
-Słodziak z niego, tak jak ty.-powiedziałam i pocałowałam go delikatnie w usta, mój chłopak nie czekał długo i szybko oddał pocałunek.
-Kocham cię.-wyszeptał między pocałunkami
-Ja ciebie też.-odpowiedziałam
-Wiesz co chciałbym teraz zrobić?-zapytał wystawiając psa za drzwi
-Nie...-uśmiechnęłam się do niego zalotnie
-Chciałbym teraz cię tulić i całować.-rzekł i podszedł do mnie
-Jakiś ty słodki.-wyszeptałam a Kendall zaczął mnie całować to w usta to po szyi.
-Nawet o tym nie myśl, jeszcze nie teraz.-uśmiechnęłam się i odepchnęłam go od siebie gdy był blisko mojego dekoltu.
-Spokojnie zaczekam.-rzekł i przytulił mnie mocno
-I za to cię kocham.-powiedziałam i jeszcze mocniej wtuliłam się w niego
-I tylko za to?-zapytał jagby był zawiedziony.
-No nie tylko za to.-odpowiedziałam spokojnie
-No ja myślę.-rzekł rozbawiony. Leżeliśmy tak dłuższą chwilkę gdy usłyszeliśmy krzyki Katie.
-Jo twój pies osikał mi ciuchy!!!!-krzyczała wściekła
-Oh Lipton...-burknął Kendall
-Nie przejmój się.-odpowiedziałam spokojnie i wyszłam z pokoju razem z Kendallem
-Lipton no mały chodź.-zawołał go mój chłopak po czym wziął go na ręce.

*Carlos*
Siedziałem w domu i grałem na konsoli gdy usłyszałem pukanie do drzwi. Wstałem niechętnie i otworzyłem je, okazało się, że była to Miranda.
-Hejka wejdź.-uśmiechnąłem się i skinieniem ręki zaprosiłem ją do mieszkania.
-Carlos ja chciałam porozmawiać...-zaczęła niepewnie
-A o czym?-zapytałem spokojnie
-O tym pocałunku.-powiedziała wprost
-Strasznie cię za niego przepraszam...-wyjąkałem
-Nic się nie stało. Chciałam tylko wiedzieć czy on coś znaczy.-rzekła spokojnie
-Ja sam nie wiem no...-wyjąkałem
-Spoko ja chciałam ci tylko powiedzieć, że podobasz mi się...ale nie ważne-chciała już wyjść ale złapałem ją za rękę i pocałowałem
-Ty też mi się podobasz. Będziesz moją dziewczyną?-zapytałem niepewnie
-A mam inne wyjście?-zachichotała i przytuliła się do mnie
-No moim zdaniem tak.-odpowiedziałem wesoło
-No więc będę twoją dziewczyną.-rzekła radośnie i pocałowała mnie w policzek
-To Miri co teraz robimy?-zapytałem
-Chyba lubisz zadawać pytania.-zaśmiała się i usiadła na kanapie
-No nawet nie wiesz jak bardzo.-odpowiedziałem i przysiadłem się do niej
-Wiesz...cieszę się, że mam kogoś kto mnie zrozumie.-Miranda popatrzyła na mnie i uśmiechnęła się szeroko
-Ja też.-odpowiedziałem i pocałowałem ją delikatnie w tym samym momęcie usłyszałem czyjeś krzyki.
-Gorzko! Gorzko!-był to James, który siedział prawie cały dzień i dopiero teraz postanowił się wyłonić
-Zazdrościsz?-zapytałem poirytowany
-Nie mam czego. Idę się teraz spotkać z Suzan pa-powiedział i wyszedł

*Suzan*
Siedziałam sama w domu bo co innego nie miałabym robić? Przecież jestem niewidoma... a więc zatem nudziłam się jak mops, alaska tym czasem spała w najlepsze. Wiedziałam o tym bo słyszałam jej chrapanie. Siedziałam tak dłuższą chwilkę kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Ostrożnie wstałam i powoli podeszłam w ich stronę ale zanim je otworzyłam zapytałam.
-Kto tam?
-To ja James, możesz otworzyć Suzan?-odpowiedział głos
-Zapraszam.-powiedziałam i wpuściłam go do środka
-Suzan chciałem z tobą pogadać.-powiedział zamykając drzwi bo wydał przy tym charakterystyczne dźwięk
-A o czym takim?-zapytałam niepewnie
-Najpierw pomogę ci usiąść.-rzekł podnosząc mnie i kładąc na kanapie
-Ok. To o czym chciałeś pogadać?-uśmiechnęłam się delikatnie, niespodziewanie poczułam jak James siada obok mnie i chwyta mnie za rękę
-Słuchaj... podobasz mi się i zakochałem się w tobie od początku ale bałem się wyznać ci moje uczucia. Bo wiem jak niektórzy mnie spostrzegają. Myślą, że jestem zapatrzonym w siebie dupkiem i nie interesują mnie losy innych ale prawda jest inna...-powiedział ze skruchą w głosie
-James ja ci ufam i wieżę, że nie jesteś taki... a z resztą dobrym przykładem jest to, że pomogłeś mi w tym zaułku. Dziękuje.-rzekłam spokojnie ale w głębi duszy byłam taka radosna
-Cieszę się, że ktoś kogo znam niezbyt długo ma o mnie takie zdanie.-powiedział wesoło
-To o co chciałeś mnie zapytać bo troszkę odeszliśmy od tematu...-zaśmiałam się
-Wiesz już nic takiego.-powiedział ale w jego głosie było słychać rezygnację i żal

_______________________________________________________________________________
Kolejny rozdział ale sorry, że taki krótki. Ostatnio mam sporo nauki ale ściągi zrobią swoje haha. A co do kolejnego rozdziału to mam pewien pomysł ale jeszcze muszę go ogarnąć ale jak narazie zapowiada się świetnie. Dobra powiem wam tylko, że będzie się działo ale więcej wam nie powiem więc ciiiii.

~Sonny <3333

P.S już w poprzedniej notce miałam to napisać ale zapomniałam więc chciałbym pogratulować Katelyn Tarver, dziewczyna zaręczyła się jakiś czas temu więc gratulacje Katelyn!!!

http://img.besty.pl/upload/file/1186085.jpg

środa, 12 marca 2014

Rozdział 8

*Logan*
Gdy wszyscy poszli zostałem sam, chciałem cofnąć czas bo gdybym był razem z nią to nic by się nie stało. Siedziałem tak w korytarzu i rozmyślałem, po jakimś czasie przyszła pani doktor.
-Może się pan z nią porzegnać...nie ma szans na przeżycie. Przykro mi.-powiedziała i odeszła. Stałem tam jak wryty, ja...nie mogłem jej stracić. W końcu się odważyłem wejść do środka, usiadłem przy łużku Camille i chwyciłem ją za rękę.
-Obudzisz się, nie pozwolę ci umrzeć... zrobię wszystko co w mojej mocy. Nie mogę cię stracić.-wyszeptałem i mimowolnie łzy popłynęły mi z oczu. Pocałowałem ją w czoło ale nadal płakałem, ponownie usiadłem i zamknąłem oczy prosząc o to aby Camille żyła. Niespodziewanie poczułem rękę na swoim ramieniu.
-Logan czemu płaczesz?-zapytał głos, otworzyłem oczy i co zobaczyłem? Moją kochaną jedyną Camille leżącą na łużku i uśmiechającą się do mnie lekko.
-Tobie nic nie jest! Tak się o ciebie martwiłem!-przytuliłem ją delikatnie.
-Nie ma o co... przeciesz żyje.-powiedziała a raczej wyszeptała. Ze szczęścia wybiegłem na korytarz i zacząłem krzyczeć:
-Pani doktor! Pani doktor szybko!!!-kobieta widocznie mnie usłyszała i szybko przybiegła.
-Tak słucham?-zapytała
-Proszę zobaczyć!-powiedziałem radosny i otworzyłem drzwi do sali Cam.
-O mój Boże! Jak to możliwe!?-krzyknęła szczęśliwa, że jej pacjentka żyje.
-Po prostu nie poddała się. Walczyła do końca.-rzekłem tuląc delikatnie moją ukochaną.
-Niestety musi pan z tąd wyjść. Pacjentka musi z tą wyjść.-powiedziała lekarka a ja pożegnałem się z Cam i poszedłem szybko do domu. Gdy wszedłem wesoły do środka wszyscy na mnie popatrzyli.

*Kendall*
Rozmawiałem razem z Jo siedząc na kanapie gdy do mieszkania wszedł wesolutki Logan.
-I co?!-zapytała zaskoczona Jo
-Obudziła się! Nic jej nie jest!-krzyknął radosny
-To super, całe szczęście, że wszystko dobrze się skończyło.-powiedziałem a Ligan poszedł do swojego pokoju. Spojrzałem na Jo, też była szczęśliwa tą wiadomością- Wiesz trzeba to jakoś uczcić.-uśmiechnąłem się zalotnie
-Ale ja...-nie dokończyła bo pocałowałem ją namiętnie, trwało to dłuższą chwilę.-Musimy tak częściej świętować.-uśmiechnęła się i wtuliła się we mnie.
-Może obejżymy jakiś Horror?-zaproponowałem
-Znowuuuuu????-pisnęła nziezadowolona
-To co chcesz oglądać?-zapytałen
-Może komedię?-uśmiechnęła się
-Chętnie a jaką? Może "Mały"?-zaproponowałem i uśmiechnąłem się lekko
-O super, ty włącz a ja...-przerwałem jej
-...wezmę żelki.-zaśmiałem się złowieszczo
-Tak i przy okazji tobie co się stało?-rzekła krzywiąc minę
-Odwala mi, a z resztą sama powiedziałaś, że jestem twoim idiotą...-powturzyłem złowieszczy śmiech
-Włączaj ten film a ja wezmę żelki.-uśmiechnęła się i lekko popchnęła mnie w stronę telewizora. Gdy włączyłem film usiadłem na kanapie i wdusiłem pauzę.
-Misie czy robale?-zapytała Jo
-A wymieszaj. Dzisiaj szalejemy!-krzyknąłem zgłupkowatym śmiechem
-Misiek ogarnij się.-powiedziała niosącc miskę pełną żelek
-A bo co?!-zapytałem udając obrażonego.
-To!-zaśmiała się i po chwili leżałem na ziemi.
-A no tak. Zapomniałem, że trenujesz karate.-jęknąłem i po chwili wstałem.
-Mam czarny pas.-Jo wyszczeżyła ząbki i usiadła obok mnie.

*Camille*
Nie pamiętałam nic z tego dnia, no może tylko to, że ktoś zasłonił mi oczy a usta zakleił taśmą a potem poczułam nieziemski ból. Ale wszystko potoczyło się dobrze, gdy Logan poszedł przeszłam gruntowne badania które wykazały, że mam złamaną prawą rękę i lewą nogę. Lekarka nie chciała mi mówić nic o moich obrażeniach a nawet i lepiej bo sama nie chciałam wiedzieć. Jedyne co zauważyłam go to, że ręce miałam mocno pocięte. A więc ten ktoś chciał mnie zabić... ciekawe kto to
był... Siedząc tak a właściwie leżąc i rozmyślając usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę.-powiedziałam ale mój głos nadal był słaby
-Hej hej hej.-uśmiechnął się Carlos wchodząc do sali
-O hej Los.-rzekłam i kaszlnęłam
-I jak się czujesz?-zapytał
-Szczeże? To bywało lepiej.-zaśmiałam się lekko
-O, Logan prosił abym ci to dał.-rzekł i podał mi laptopa.
-Dzięki.-odparłam
-O i tu masz jeszcze taki upominkowy kosz.-powiedział stawiając go na mojej szawce.
-Oooo dziękuje.-uśmiechnęłam się. Carlos posiedział jezcze 5 minut i niestety musiał już wyjść. A ja nudziłam się jak mops.

__________________________________________________
Proszę, Camille żyje a tak to w ogóle nie chciałam jej uśmiercić. Haha dzięki za wasze komentarze :)

~Sonny <3333

wtorek, 11 marca 2014

Rozdział 7

*Miranda*
Byłam akurat w mieście gdy dostałam SMS-a od Carlosa abym jak najszybciej pojawiła się u nich w domu. W prawdzie nie byliśmy parą ale dobrymi przyjaciółmi. Ale wracającc do tematu gdym szłam ulicą w kierunku hotelu usłyszałam czyjąś rozmowę w zaułku:
-I co załatwiłaś Camille Roberts? Czy ona jest martwa?-zapytał niski męski głos
-Nie szefie, nie zdążyłam jej załatwić.-odpowiedział mu inny głos, sądząc po jego wysokości była to kobieta.
-Jak to!?-zagrzmiał
-Ktoś wszedł do jej mieszkania.-syknęła kobieta
-To lepiej znajdź ją i wykończ a tych którzy będą ci przeszkadzać zneutralizuj.-odpowiedział mężczyzna i jak gdyby nigdy nic wyszli z zaułka a ja w pośpiechu pobiegłam do chłopaków a gdy byłam na miejscu zastukałam 3 razy i usłyszałam "proszę" natychmiast weszłam do mieszkania
-Chłopaki...muszę wam coś powiedzieć...-zaczęłam bo nie wiedziałam jaj ubrać to w słowa.
-Co się stało?-zapytał Carlos ustępując mi jesca na kanapie.
-No więc...-zaczęłam.i wszyscy zaczęli mi się przysłuchiwać. James, Carlos, Kendall i Jo, dosłownie wszyscy nawet Lipton którego miała ze sobą Jo słuchał mnie uważnie- Ktoś chce zabić Camille. Podejrzewam, że może stać z tym mafia albo seryjny morderca.-powiedziałam gdy do mieszkania wszedł Logan.
-I co z nią?-wszyscy popatrzyli na niego
-Nie jest dobrze, mogę ją nawet stracić na zawsze...-wyjąkał Logan i zacisnął pięści a po policzku spłynęła mu łza.
-Jezu stary tylko mi się tu nie rozklejaj...-zaczął James ale Jo skarciła go spojrzeniem i zaczęła "wykład" skierowany do Jamesa.
-A gdybyś ty kochał kogoś ponad siebie, że skoczyłbyś za tą osobą w ogień. Była by dla ciebie całym światem i nagle możesz tą osobę stracić?!-prychnęła Jo
-No faktycznie wybacz...-James nie dokończył bo Logan najzwyczajniej w świecie zniknął.

*Jo*
Gdy kupiliśmy wszystkie potrzebne rzeczy do Kendalla zadzwonił telefon, był to James. Ich rozmowa nie była zbyt długa, gdy skończyli rozmawiać Kendall chcwycił mnie za rękę i przyśpieszył kroku.
-Co się dzieje?-zapytałam zaniepokojona
-Jak dojdziemy do domu to się dowiesz...-odpowiedział a gdy byliśmy na miejscu dowiedziałam się wszystkiego. Potem przyszła Miranda i opowiedziała nam wszystko co wiedziała. Gdy tak rozmawialiśmy przyszedł Logan a potem dałam "wykład" Jamesowi ale gdy ten chciał przeprosić bruneta on zniknął. Zaczęliśmy coraz intensywniej poruszać ten tematt gdy usłyszeliśmy hałas dochodzący z pokoju Logana a potem jego krzyk, że to jego wina, że chciałby być teraz na miejscu Camille byle by ona nie cierpiała. Przysłuchiwaliśmy się jego biadoleniu 15 minut po czym wszedł z mieszkania. Każdy z nas domyślił się gdzie się wybiera i pojechaliśmy z nim. Gdy byliśmy na miejscu poszliśmy w kierunku sali w którel leżała moja przyjaciółka. Nie można było jeszcze do niej wchodzić jedyne co nam pozostało to patrzenie przez szybę i tak właśnie robił Logan. Stał tam i patrzył na Camille zrozpaczonym wzrokiem. Po jakimś czasie przyszła pani doktor.
-Państwo do pani Roberts?-zapytała
-Tak można?-zapytał Kendall
-Tak ale tylko na 2 minutki-uśmiechnęła się i odeszła.
-Kto idzie pierwszy?-zapytał Carlos
-Niech Jo idzie.-powiedział Logan nadal paytrząc się na swoją dziewczynę
-Myślałam, że ty chcesz...-Logan mi przerwał
-Byłem u niej dzisiaj rano a poza tym jesteś jej przyjaciółką.-uśmiechnął się lekko a ja weszłam do środka.
-Camille tęsknimy za tobą a tego co cie tak urządził zabie.-powiedziałam i popatrzyłam na przyjaciółkę.-Będzie dobrze, wyliżesz się bo przeciesz jesteś silna. Zawsze pomagałaś mi w ciężkich chwilach a teraz ja ci pomogę...-rzekłam spokojnie, chciałam jeszcze u niej zostać ale mój czas już się skończył.

*James*
Gdy wszyscy już zdążyli odwiedzić Camille, Kendall zaproponował abyśmy poszli się przejść. Wszyscy zgodnie przytaknęli...no prawie wszyscy tylko Logan postanowił zostać a my poszliśmy do parku. Gdy wyszedłem ze szpitala zadzwonił mój telefon. Szybko odebrałen go.
-Tak słucham?-powiedziałem
*Hej James to ja Suzan.
-O hej Suzan co tam u ciebie?-zapytałem, ba szczęście udało się znaleźć jej rodziców.
*A nic takiego chciałam tylko zapytać się czy niechciałbyś się przejść?
-Chętnie. To może za 10 minut z parku Wolności?-zaproponowałem
*Ok czekaj obok fontanny.
-Dobrze to do zobaczenia.-uśmiechnąłem się i pszedłem w kierunku owego parku i usiadłem przy fontannie. Po 10 minutach zobaczyłem dziewczynę idącą z psem przewodnikiem. Wiedziałem kto to.
-Hejka Suzan.-uśmiechnąłem się i przytuliłem dziewczynę
-Hej James.-Suzan mimo iż nic nie widziała posłała mi ciepły uśmiech
-Fajny pies.-rzekłem i popatrzyłem na zwierzaka.
-Dzięki. Ma na imię Alaska, jest moim psem przewodnikiem.-odpowiedziała ze śmiechem
-To co przejdziemy się?-zapytałem stawając po lewej stronie dziewczyny.
-Chętnie.-odpowiedziała, po drodze rozmawialiśmy o wszystkim dosłownie. Suzan opowiadała mi śmieszne momęty z jej życia a ja opowiadałem jej jak to fanki podczas koncertów wkradały się nam do pokoi.
-No niezłe mieliście akcje z tymi fankami.-zaśmiała się
-No a jak. Jedna zabrała mi nawet bieliznę...-powiedziałem przez zęby.
-Hahaha nieźle...-uśmiechnęła się
-Może usiądziemy?-zaproponowałem
-Chętnie.-odparła

_____________________________________
Stelss chciałaś abym szybko dodała rozdział toproszę bardzo :D

~Sonny <333

Rozdział 6

*Logan*
Gdy byłem przed mieszkaniem Camille zapukałem i chwilkę odczekałem jednak nikt mi nie otworzył, zapukałem z nowu i terz nikt mi nie otworzył. Otworzyłem drzwi, gdy wszełem do środka stanąłem jak słum soli, po chwili ruszyłem śladem który wyznaczała...krew. Tym strasznym tropem doszedłem do pokoju Camille a to co tam zobaczyłem sprwiło, że popłakałem się jak mała dziewczynka. Ostrożnie podszedłem do mojej nieprzytomnej dziewczyny leżącej w kałuży krwi. Próbowałem obudzić ją na wszystkie sposoby, zrobiłem jej sztuczne oddychanie użyłem nawet defiblyratora ale Cam się nie obudziła. Wziąłem jej bezwładne ciało na ręce i usiadłem na łużku w jej pokoju, nadal nie mogłem przyjąć do wiadomości, że moja ukochana może już być martwa.
-Camille nieopuszczaj mnie...proszę...niezostawiaj mnie...-zacząłem jeszcze mocniej płakać, chwyciłem ją za rękę i pocałowałem jej dłoń a następnie pocałowałem ją delikatnie w usta. Niespodziewanie poczułem dotyk czegoś zimnego na policzku. Otworzyłem zaszklone oczy i spojrzałem na Camille.
-Logan?-wyszeptała tak cicho, że ledwo co ją słyszałem. Położyłem ją na łużku i zadzwoniłem po karetkę następnie zwróciłem się do niej.
-Tak, spokojnie karetka zaraz tu będzie. Jest dobrze.-złapałem ją za rękę i pogładziłem po włosach
-Jest dobrze...-wyszeptała i z trudem się uśmiechnęła. Nie czekaliśmy zbyt długo gdy przyjechała karetka i zabrała Camille. Chciałem z nią jechać ale nie zgodzili się. Tak więc porzyczyłem samochód pani Knight i pojechałem do szpitala. Gdy dotarłem zacząłem wypytywać lekarzy i pielengniarek gdzie jest moja dziewczyna...

*Kendall*
Minęły dwa dni odkąd wszyscy zauważyli brak Camille i dziwne zachowanie Logana. A gdy ktoś z nas nawet Jo chcieliśmy z nim pogadać wychodził z mieszkania albo zamykał się w swoim pokoju. Tego dnia akurat mieliśmy nagrać kolejną piosenkę ale wpierw mieliśmy potrenować z panem X. Gdy skończyliśmy powtarzać kroki mieliśmy zaprezentować mu cały układ, nawet Gustavo przyszedł popatrzeć. Zdziwiliśmy się trochę ale robiliśmy swoje, kiedy przyszedł czas aby Logan stanął na rękach i zrobił salto w tył brunet najzwyczajniej w świecie wyszedł z sali.
-Sprowadź mi go i to już!!!!!!-Gustavo wydarł się na mnie abym sprowadził Logana spowrotem na próbę. Odziwo posłusznie poszedłem go szukać. Gdy go znalazłem siedział w szatni a głowę miał schowaną w rękach.
-Logan stary co się stało?-spytałem siadając obok niego.
-Nieważne...chodź na próbę...-wstał i poszedł

~kilka godzin później~
Po skończonej próbie chciałem odwiedzić Jo gdy stanąłem przej jej drzwiami usłyszałem jej krzyk:
-Herbatnik!!! Wyjdź z tamtąd. No nie żartuj.-postanowiłem zobaczyć co się dzieje i wszedłem do jej mieszkania.
-Co jest Jo?-zapytałem zdziwiony tym, że prubuje wyczołgać się spod kanapy.
-Pomóż, utknęłam.-powiedziała i zaczęła się szarpać pod kanapą
-Ok.-powiedziałem i podniosłem kanapę.-Dalej wychodź.-dodałem
-Dzięki kochanie.-pocałowała mnie w policzek gdy stanęła obok mnie.
-A tak w ogóle to czemu krzyczałaś na psa? I czemu nazwałaś go herbatnik?-zapytałem zaciekawiony
-Ehhh po prostu gdy mnie nie było Lipton wyjadł wszystkie herbatniki które ostatnio kupiłam a potem jak podniosłam na niego głos to schował się pod kanapą a odnośnie herbatnika to się domyśl...-powiedziała biorąc Liptona na ręce
-A ile zjadł tych ciastek?-zapytałem i pogłaskałem malucha
-Sam zobacz.-rzekła i podała mi reklamówkę z pustymi opakowaniami od smakołyków, było ich razem 10.
-O matko mały ma niezły spust.-zaśmiałem się
-Ta śmiej się śmiej ale to moje pieniądze poszły się piepszyć-burknęła stawiając zwierzaka na ziemi i zapinając mu smycz
-Gdzie idziesz?-zapytałem ciekay jej odpowiedzi
-Muszę kupić kilka rzeczy Liptonowi, idziesz ze mną?-odpowiedziała spokojnie
-Jasne.-uśmiechnąłem się i poszliśmy

*Carlos*
Siedziałem w domu i razem z Jamesem graliśmy w grę na konsoli po jakimś czasie usłyszałem muzykę dochodzącą z mojego telefonu.
-Stary pauza.-powiedziałem i odebrałem telefon, dzwonił Logan.
*Carlos powiedz Gustavo, że przez jakiś czas nie będę chodził na pruby
-Ale czemu? Coś się stało?-zapytałem z przejęciem
*Nic po prostu nie mogę...
-Stary nie oszukasz mnie, chodzi o Camille tak? Coś jej jest?-rzekłem
*Ktoś.....ale błagam cię Carlos zanim co to powiem przysięgnij, że nikomu nie wygadasz
-Obiecuję.-odpowiedziałem
*Ok...chodzi o to, że jest w stanie zagrażającym życiu bo ktoś ją napadł w mieszkaniu...
-What the....-zacząłem ale Logan mi przerwał
*Nie waż mi się tego kończyć. Pa
-Pa.-powiedziałem i rozłączyłem się a następnie jak kłoda padłem na kanapę.
-Stary co się stało?-zapytał James
-Ktoś napadł Camille.-nie mogłem się powstrzymać aby mu tego nie mówić
-Że co!?!?-krzyknął rzucając pada na ziemię
-Tylko spokojnie. Logan zapewnił, że jej stan jest stabilny.-skłamałem bo jagbym mógł powiedzieć, że dziewczyna naszego przyjaciela walczy o życie.
-O to dobrze.-rzekł ale wiedziałem, że James długo nie wytrzyma z ukryciem prawdy i przy pierwszej lepszej okazjii wygada Kendallowi a Kendall powie Jo....

__________________________________________________
Troszkę namąciłam ale ten pomysł na rozdział nie dawał mi spać i skupić się na lekcjach...tak więc zmobilizowałam się i napisałam kolejny rozdział

~Sonny, pozdro <333333

niedziela, 9 marca 2014

Rozdział 5

*Jo*
-Muszę przyznać umiesz mnie rozśmieszyć.-powiedziałam patrząc na minę Kendalla
-I widzisz.-uśmiechnął się
-Ale i tak wynajmę własne mieszkanie.-powiedziałam stanowczo
-Jo...-zaczął
-Tylko mu tu nie słodź bo to i tak nic nie da.-popatrzyłam na niego z powagą
-Nooo plissss.-powiedział i spojrzał na mnie z minką szczeniaka
-Nie, z resztą własne mieszkanie dobrze mi zrobi.-uśmiechnęłam się lekko
-No dobra moja pani niezależna.-zaśmiał się i pocałował mnie w policzek
-Spotkajmy się za 10 minut u ciebie ok?-zaproponowałam
-No dobra...-Kendall nie był chyba zadowolony tym pomysłem
-No idź ja za chwilę do ciebie przyjdę.-ponagliłan go a sama podeszłam di recepcji
-Masz jakieś wolne mieszkanie?-zapytałam Bittersa
-A co?-burknął
-Chcę wynająć mieszkanie.-powiedziałam lekko poirytowana
-Masz. Wypełnij to a potem dostaniesz klucz.-powiedział podając mi kartkę. Szybko ją wypełniłam i zapłaciłam, poten dostałam klucz do mieszkania. Od razu poszłam do Kendalla.
-Hej zobacz co mam.-zaśmiałam się i pomachałam kluczykami
-To chodź, ja wezmę twoje walizki i pujdziemy do twojego nowego mieszkania.-uśmiechnął się i poszliśmy. Gdy weszliśmy do mieszkania 6j oniemiałam. Było tam pięknie, pomieszczenie przypominało mi mój dom zanim wyjechaliśmy do Los Angeles.
-Jest pięknie.-samotna łezka spłynęła mi po policzku.
-Masz racje.-Kendall odstawił torby i przytulił mnie
-Prawie jak w domu.-uśmiechnęłam się
-Czyli tak wyglądał twój dom?-zapytał Kendall
-Tak, tylko brakuje tutaj psa.-zaśmiałam się
-Czyli znam cię na wylot.-mój chłopak zaśmiał się tajemniczo
-A co ty znowu wymyśliłeś?-rzekłam zaskoczona
-Zamknij oczy.-uśmiechnął się tajemniczo
-No dobra.-rzekłam i tak jak mi kazał tak też zrobiłam po chwili usłyszałam jego głos.
-Otwurz oczy.-zaśmiał się wesoło. Gdy je otworzyłam moim oczom ukazał się malutki szczeniaczek. Wyglądem przypominał papilona, sznaucera średniego i szpica miniaturowego.
-Jaki słodziak!!!-krzyknęłam i wzięłam malucha na ręce.
-Jest przybłędą z pobliskiego schroniska. Jak go nazwiesz?-uśmiechnął się Kendall
-To chłopiec czy dziewczynka?-zapytałam zamyślona
-Piesek.-rzekł Kendall
-No to może...Lipton?-zaproponowałam
-Lopton a w skrócie Lip.-uśmiechnął się

*Carlos*
Ostatnio sporo czasu spędzałem z Mirandą, bardzo się polubiliśmy. Zaciekawiła mnie informacja i tym, że gra w hokeja. Tak więc postanowiłem ją przetestować, w tym celu zabrałem ją na lodowisko. W cześniej uszykowaliśmy potrzebny sprzęt a gdy byliśmy na miejscu od razu przebraliśmy się i poszliśmy na lód.
-Zobaczymy jak grasz. Może dać ci fory?-zaproponowałem i popatrzyłem na dziewczynę
-Ta chyba te fory będą potrzebne ale tobie!-krzyknęła ze śmiechem
-Dobra gramy!-powiedziałem i zaczeliśmy grę. Już po 10 minutach mieliśmy 1:0 i odziwo ten jeden punkt należał do...Mirandy. Byłem zdziwiony ale nie dałem po sobie tego poznać. Graliśmy z 2 godziny a końcowym wynikiem było 15:15.
-Dobrze grałaś.-uśmiechnąłem się gdy wyszliśmy z budynku.
-Dzięki, ty też.-rzekła i popatrzyła na mnie a ja na nią. Nie wiem co mnie do tego pchnęło ale pocałowałem Mirande. Gdy się od niej odsunąłem popatrzyła na mnie zdziwionym ale i radosnym spojrzeniem
-Ja....wybacz nie chciałem.-poczułem się niepewnie, najchętniej to bym z tamtąd uciekł.
-Carlos nic się nie stało. To było całkiem fajne.-dziewczyna mocno się zarumieniła
-Czyli mam rozumieć, że nie jesteś zła?-uśmiechnąłem się lekko
-No jasne, że nie jestem.-rzekła i pocałowała mnie w policzek.-To pa idę do kumpeli.-dodała i poszła a ja stałem tak dłuższą chwilę aż w końcu poszedłem do domu.

*James*
-Chodź, ja już załatwię sprawę.-uśmiechnąłem się lekko i zacząłem iść ale nada trzymałem dziewczynę za ramię.
-Dla czego to robisz?-zapytała mnie Suzan
-No sam nie wiem. Zobaczyłem, że oni mogą ci zrobić krzywdę i jakoś tak dalej poszło.-rzekłem trochę zmieszany
-Czemu się denerwójesz?-to pytanie totslnie mnie załatwiło. Tak denerwowałem się ale nie okazywałem tego.
-Z kąd to wiesz?!-zapytałem zaskoczony
-Już ci wyjaśniam James. Chodzi o to, że z powodu ślepoty moje inne zmysły się wyostrzyły...szczególnie słuch. A przez te lata nauczyłam się rozpoznawać różne emocje takie jak radość, żal, ekscytacja, smutek.-rzekła spokojnie
-To niesamowite. A jak poznałaś, że się denerwuje?-uśmiechnąłem się lekko
-To proste. Masz przyśpieszone tętno, serce ci szybciej bije i szybciej oddychasz.-Suzan tylko się uśmiechnęła
-Niezła jesteś.-powiedziałem idąc w kierunku hotelu- Powiedz Suzan, jesteś ślepa od urodzenia?-dodałem po chwili ciszy
-Nie, dwa lata temu zdiagnozowano u mnie zanik siatkówki czy jakoś tak. Zaczęłam coraz gorsej widzieć aż w końcu straciłam całkowicie wzrok.-powiedziała lekko zasmucona.-Ale zdążyłam dowiedzieć się jak wyglądasz.-dodała już weselsza
-I co o mnie sądzisz?-rzekłem ciekawski jej opini
-Mam być szczera?-zapytała
-Tak.
-No to moim zdaniem jesteś bardzo sexowny i miły.-uśmiechnęła się i po chwili doszliśmy do hotelu.

_____________________________________
Uffff kolejny rozdział za mną. Wiem, że nie jest długi ale muszę zakuwać bo mam jutro ważny test ale tak czy siak znalazłam chwilkę i chęci aby dla was coś wyskrobać. Chciałambym podziękować za komentarze, na prawde dzięki bo motywujecie mnir do dalszego pisania.

~Sonny <33333

piątek, 7 marca 2014

Rozdział 4

*Camille*
Minęło kilka dni od randki z Loganem ale przez ten czas zauważyłam, że jak tylko przyjdę do nich to Logan patrzy się na mnie cały czas. Ale wracając do dzisiejszego dnia siedziałam sama w mieszkaniu i czytałam książkę gdy rozległo się pukanie do drzwi. Wstałam, odłożyłam moją lekturę i otworzyłam drzwi.
-Hejka Logan.- uśmiechnęłam się lekko i wpuściłam go do środka
-Chciałbym pogadać.-powiedział siadając na kanapie
-Jasne ale o czym?-zapytałam i spojrzałam na niego. Logan widocznie był czymś poddenerwowany
-No bo ja...-zaczął ale urwał i popatrzył na mnie przerażonym wzrokiem
-To o co chciałeś mnie za....-w dokończeniu zdania przeszkodził mi pocałunek, już wiedziałam co chciał mi powiedzieć. Czułam się lekko spięta ale powoli się rozluźniłam. Gdy owa przyjemność dobiegła końca popatrzyłam na bruneta, widocznie już się przestał stresować.
-Camille...bo widzisz...ja...nie chce być dla ciebie przyjacielem.-powiedział
-Czy ja myśle o tym samym co ty?-uśmiechnęłam się i posłałam mu szeroki uśmiech
-Zostaniesz moją dziewczyną?-rzekł a ja nie wiedziałam co powiedzieć już od dawna czekałam na to pytanie, nawet o tym śniłam ale nigdy nie pomyślałam, że to będzie się działo na prawde. Zamyśliłam się ale po chwili powiedziałam
-Tak!!!!
-Tak się cieszę.-powiedział i przytulił mnie
-Idziemy gdzieś?-zapytałam po chwili ciszy
-A co chcesz robić?-odpowiedział Logi
-A może tak.....skok ze spadochronem?-zaproponowałam
-Ze....spadochronem!?!?!?-krzyknął Logan i spojrzał na mnie jak na wariatkę
-Mhmmm- pokiwałam twierdząco głową
-Ty jesteś jakąś wariatką-zaśmiał się
-Ale twoją wariatką.-odpowiedziałam i usiadłam mu na kolanach i zrobiłam minkę szczeniaczka
-Ohhhh....niech ci będzie.-burknął
-Jej! Dzięki!-krzyknęłam i bardzo mocno go przytuliłam
-Camille...duszność...brak...oddechu!-wysapał
-Wybacz.-spojrzałam na niego
-Jest ok a teraz idę załatwić ten cały skok.-odpowiedział i wyszedł z mojego mieszkania.

*James*
Miałem już tego dość...wszyscy moi kumple mieli dziewczyny a ja jak taki ostatni pacan nie miałem swojego "pudelka". Gdy tak zamyślony chodziłem po ulicach Los Angeles niespodziewanie wpadła na mnie jakaś dziewczyna. Miała zielone oczy i włosy w odcieniu rudym, nie była wysoka...tak na oko miała może z 160 cm wzrostu. Dziewczyna ruszyła nerwowo ręką i pędem pobiegła przed siebie, widać było, że biegnie na oślep i nie patrzy dokąd pędzi. Po chwili jakieś dwa typy nie patrząc na drogę "potrącili mnie" i pognali za blondynką po drodze grożąc jej. Gdy uświadomiłem sobie, że tej dziewczynie grozi niebezpieczeństwo pognałem za facetami. Gdy skręcili w prawo zrobiłem to samo, okazało się, że był to ślepy zaułek.
-Teraz porzałujesz...-powiedział jeden z typów do dziewczyny .
-Zostawcie ją!-krzyknąłem i stanąłem między rudą a oprychami
-A co nam taki laluś zrobi?-zapytał drugi i obaj parsknęli śmiechem
-Ten laluś na którego patrzycie gra w hokeja.-powiedziałem i chwyciłem do ręki kij leżący nieopodal mnie.
-Ale się boje...-prychnął pierwszy
-Zaraz zobaczymy.-uśmiechnąłem się i wdałem się w bójkę w tymi facetami, nie było trudno ich przegonić bo trąciło od nich alkoholem. Gdy niebezpieczeństwo minęło podszedłem do dziewczyny, stała i patrzyła się w jeden punkt.
-Wszystko dobrze?-zapytałem patrząc na nią
-Gdzie i kim jesteś?!-krzyknęła przerażona i cofnęła się kilka kroków dalej i o mało co się nie potknęła o śmietnik.
-Ty...nic...nie widzisz?- wyszeptałem i złapałem ją za rękę
-Zostaw mnie!-krzyknęła spanikowana, wyrwała się z mojego uścisku i upadła na ziemię.
-Uważaj!.-powiedziałem pomagając dziewczynie wstać
-Kim jesteś?-dziewczyna zadała ponownie to samo pytanie
-Jestem James Maslow, nic ci nie zrobię. Obiecuję.-rzekłem i razem z dziewczyną wyszedłem z zaułka
-Dzięki za pomoc.-uśmiechnęła się delikatnie i już chciała iść ale o mało co nie wpadła na przechodnia
-Poczekaj...-zacząłem ale nie znając jej imienia urwałem
-Jestem Suzan. Suzan Star.-uśmiechnęła się lekko
-Czy ty jesteś...-zacząłem ale Suzan mi przerwała
-Tak jestem niewidoma.-dziewczyna ciężko westchnęła
-Ale co tu robisz?-oczywiście moja ciekawość wzięła górę i musiałem dowiedzieć się co nieco o tej dziewczynie
-Nie chcę o tym rozmawiać-wyszeptała i spojrzała w ziemię
-A pamiętasz może gdzie mieszkasz?-rzekłem i popatrzyłem na nią
-Nie, nigdy mi nie powiedziano na jakiej ulicy mieszkam...

*Logan*
Skok ze spadochronem?! O matko mojej dziewczynie już chyba totalnie odbiło ale...kocham ją więc jakbym mógł sprawić jej zawód. Tak więc bez zbędnego marudzenia poszedłem do siebie, wziąłem i wklepałem w wyszukiwarkę "Skok ze spadochronem L.A" i od razu wyskoczyła mi taka agencja w której można było zamówić taki skok. Zadzwoniłem do Cam i zapytałem na którą zamówić ten skok, Camille chwilkę myślała i spytała się czy może być na 2pm, zgodnie przytaknąłem, rozłączyłem się i zabrałem się do załatwiania reszty formalności. Gdy było wszystko załatwione spojrzałem na zegar, była za 20 trzynasta. Niespodziewanie usłyszałem pukanie do drzwi, zwlokłem się z kanapy i otworzyłem je. Za drzwiami stał jakiś niezbyt wysoki facet z torbą.
-Salsa de acuerdo con el orden.-powiedział i wyciągnął ku mnie torbę, z tego co skumałem gostek mówił po hiszpańsku a jak na złość niezbyt dobrze posługiwałem się tym językiem
-Qué?-zapytałem i popatrzyłem na gostka
-Salsa! Usted ordenó salsa!-krzyknął wkurzony, kłóciliśmy się z dobre 45 minut. W końcu nie wytrzymałem i znowu zapytałem:
-Qué?-popatrzyłem na niego, koleś wkurzył się nie na żarty, cisnął we mnie paczką, trzasnął drzwiami i odszedł. Hałas musiał usłyszeć Carlos bo wyszedł z pokoju z bananem na twarzy.
-O moja salsa!-krzyknął uradowany i wział o de mnie torbę
-Ty...czy...musiałem użerać się z obcokrajowcem bo tobie nie chciało się ruszyć tyłka!?-krzyknałem oburzony
-Ta ta spadaj!-krzyknął i razem z salsą zaszył się w swoim pokoju.
-Żyję z idiotami.-burknąłem pod nosem i poszedłem do Cam.

_______________________________________________________________________
Wybaczcie, że jest taki króciutki ale zbytnio nie miałam czasu bo moja kochanka rodzinka ciągle siedzi na kompie i nie mam do niego dostępu. Ale obiecuję, że rozdział 5 będzie o wiele dłuższy.

~Pozdrawiam Sonny <33333

A tak na szybcika Loguś:
http://www.gurl.com/wp-content/uploads/2013/11/big-time-rush-texting.gif

wtorek, 4 marca 2014

Dziewczyna dla Jamesa!

Wiecie dzisiaj dostałam propozycję aby dziewczyną naszego uroczego Jamesa została Victoria Justice. Dla mnie to bez różnicy ale tutaj liczy się wasze zdanie. Tak więc chcecie aby dziewczyną Jamesa była Victoria, jakaś inna celebrytka czy mam sama wymyśleć dziewczynę dla Jamesa? Propozycje piszcie w komentarzach :)

~Sonny ^^

poniedziałek, 3 marca 2014

Rozdział 3

*Carlos*
Dzisiaj były same nudy, K3* miział się z Jo...Logan próbował zaprosić Camille na randkę a James rwał panienki. A ja? Ehh same nudy szkoda gadać...chodziłem bez celu po parku, zapatrzony w ziemię niechcący wpadłem na jakąś dziewczynę.
-O matko stra....-urwałem i spojrzałem na nią
-Wszystko jest ok?-rzekła dziewczyna
-Aaa tatatatatata...eeee.-nie mogłem wydusić z siebie ani jednego słowa.
-Carlos!!-krzyknęła dziewczyna
-Eeeee z kąd znasz moje imię?!-zdziwiłem się
-A kto nie zna zespołu BTR?-zaśmiała się
-To fajnie a jak ty masz na imię?-rzekłem
-Miranda, fajnie cię poznać.-dziewczyna uśmiechnęła się i odgarnęła włosy z policzków.
-Miło cię poznać. A tak zmieniając temat to....chcesz się przejść?-zaproponowałem
-Chętnie.-rzekła i zaczęliśmy spacerować powoli między alejkami
-Powiedz co cię sprowadza do Los Angeles?-zapytałem niepewnie i uśmiechnąłem się lekko
-Moja rodzina.-burknęła i troszkę się zdenerwowała
-A co z nią nie tak?-zadałem kolejne pytanie nie zwracając uwagi na humor dziewczyny
-Ciągle słyszałam tylko "Jesteś najgorszą córką na świecie!" "I ty chcesz być aktorką?!" albo jeszcze inny tekst "Żałujemy, że nie oddaliśmy cię do adopcji".-dziewczyna widocznie zmuszała się do wymawiania tych zdań, ja natomiast nie mogłem w to uwierzyć...i to są kochający rodzice?! Nie no to jakaś paranoja!
-To przykre...-odpowiedziałem łapiąc się za głowę
-I taka jest moja rodzinka, niby to ja jestem ta najgorsza.-odpowiedziała i posmutniała
-Ej nie przejmój się, to ich problem a ty się nie przejmój.-uśmiechnąłem się i popatrzyłem na dziewczynę.
-Jej faktycznie ludzie mają rację mówiąc, że jesteś uroczy.-rzekła spokojnie i puściła do mnie oczko...ale ten tekst kompletnie mnie zaszkoczył. Fakt Miranda spodobała mi się ale nie mogłem stwierdzić jaka ona jest bo znałem ją dopiero 15 minut
-Dzięki to było miłe...-speszyłem się, i nie wiedziałem co dokładnie odpowiedzieć.
-A co teraz zamierzasz robić?-spytała mnie lekko zdenerwowana
-Oh teraz to idę do hotelu.-odpowiedziałem i posłałem jej ciepły uśmiech
-A gdzie mieszkasz? Bo ja w PalmWoods...no nie pamiętam di końca nazwy tego hotelu.-zaśmiała się
-Ja też tam mieszkam...to co idziesz ze mną?-zapytałem uśmiechając się lekko ale w głębi duszy bałem się, że James oczaruje ją i....ehh muszę odgonić od siebie te myśli.
-Chętnie.-rzekła i poszliśmy, po drodze niechcący dotknąłem jej ręk
-Wybacz.-speszyłem się i poczułem się jakoś tak niepewnie
-Oj nic się nie stało.-dziewczyna posłała mi ciepłe spojrzenie. Kiedy doszliśmy do hotelu postanowiłem odprowadzić Mirandę, dostałem od niej numer jej telefonu i buziaka w policzek. Wróciłem do naszego mieszkania, czułem się dziwnie...jagbym był nieobecny. Kiedy wszedłem do środka Kendall rozmawiał z Loganen i Jamesem a Camill i Jo gawędziły i chichotały między sobą. Gdy zamknąłem drzwi wszyscy spojrzeli na mnie

*Kendall*
Gdy obejżeliśmy z Jo film niespodziewanie do mieszkania weszli Logan i Camille. A jakąś chwilkę potem przyszedł James, rozmawialiśmy między sobą gdy do mieszkania wszedł Carlos, wszyscy momentalnie popatrzyliśmy na niego zdziwieni po chwili ciszy Camille powiedziała, że Carlos się zakochał.
-A ty z kąd to wiesz?-zapytał zmieszany
-To się wie.-zaśmiała się Cam i razem z Jo podeszły do nas.
-No dawaj jak ma na imię, jaka jest itp.-James jak zwykle musiał wszystko wiedzieć
-No ma na imię Miranda, chce być aktorką...-Los nie dokończył bo dziewczyny mu przerwały
-Czyli będziemy miały z nią o czym gadać.-powiedziały równocześnie i pozwoliły Carlosowi mówić dalej
-...no znam ją gdzieś od 45 minut więc nie mogę o niej nic więcej powiedzieć ale wydaje się miła.-powiedział i wyjął telefon z kieszeni oraz wziął do ręki karteczkę, wystukał coś w telefonie i poszedł do swojego pokoju. Ja tym czasem spojrzałem na Jamesa, widocznie był czymś zasmucony
Ej stary co ci jest?-spytałem zaciekawiony
-Dziwi mnie jedno....bo wy wszyscy nie mieliście powodzenia u dziewczyn. A teraz? Logan ma Camille, ty masz Jo a Carlos zakochał się w nowo poznanej dziewczynie.-James położył się na kanapie, głowę kładąc na poduszce.
-James w końcu znajdziesz tą jedyną.-Cam i Jo próbowały go pocieszyć.
-Zostawcie mnie samego.-bąknął nadal chowając głowę w poduszczce.
-Dobra ludzie idziemy z tąd.-machnąłem ręką i wszyscy wyszli, Camille i Logan gdzieś poszli, Carlos postanowił udać się nad basen. A ja i Jo nie mieliśmy pojęcia gdzie iść.
-Nad jezioro? Do parku?-zacząłem wymyślać miejsca w które moglibyśmy się udać, przechodząc koło recepcji Bitters nas zaczepił.
-Masz tu list.-burknął i odszedł, moja dziewczyna i szybko otworzyła kopertę. W przesyłce był list od taty Jo oraz pieniądze. Dziewczyna przeliczyła gotówkę i wyszło na to, że w liście było 5 tyś. dolców.
-Ciekawe z kąd twój tata ma tyle pieniędzy...-zdziwiłem się a Jo tylko pokiwała głową i wyciągnęła z koperty jeszcze jedną kartkę w której tata mojej dziewczyny wyjaśnił, że dostali w spadku kupę forsy i teraz co miesiąc będzie wysyłać jej gotówkę.
-Czyli teraz będę mogła wynająć własne mieszkanie.-ucieszyła się
-A co źle ci się u nas mieszka?-rzekłem zawiedziony
-Nie ale czuje się dla was ciężarem.-odpowiedziała
-Jo, kocham cię i nie jesteś ciężarem.-uśmiechnąłem sięi delikatnie ją pocałowałem.
-Kendall nie kłam...-dziewczyna widocznie posmutniała
-A może to cię rozweseli?-zaśmiałen się, zrobiłem zeza wytknąłem język i rozciągnąłem uszy.
-Wyglądasz kretyńsko.-zaśmiała się delikatnie tak aby mnie nie urazić
-Dla ciebie to zawsze mogę robić z siebie kretyna.-roześmiałem się i posłałem jej ciepłe spojrzenie.

_______________________________________________
Man nadzieje, że rozdział w miarę ciekawy. Ale z góry przepraszam za to, że jest taki kruciutki ale odezwał się mój brak weny i czasu.

~Pozdrawiam Sonny <3

niedziela, 2 marca 2014

Rozdział 2

*Camille*
Był słoneczny letni dzień, tak więc postanowiłam się trochę poopalać bo moja karnacja była strasznie jasna. Gdy tak siedziałam na leżaku po jakimś czasie ktoś zasłonił słońce, okazało się, że był to Logan.
-Mam coś dla ciebie.-uśmechnął się lekko ale niepewnie.
-O co takiego?-rzekłam zaskoczona
-Proszę.-rzekł w odpowiedzi i podał mi bukiet białych róż. Uwielbiałam białe róże tylko ciekawiło mnie z kąd on wiedział, że to moje ulubione kwiaty...może Jo mu to powiedziała...
-Dziękuje są piękne.-powiedziałam wesoło i powąchałam kwiaty, ten słodziutki zapach...ehh jak ja go uwielbiam.
-Camille....może eeee ten tego...pójdziesz ze mną na randkę?-rzekł skrępowany i lekko przestraszony, spojrzałam na Logana czule i powiedziałam:
-Bardzo chętnie, to o której?-popatrzyłam na bruneta, na zewnątrz byłam spokojna ale w głębi duszy cieszyłam się jak małe dziecko które właśnie wygrało lizaka.
-Wpadnę do ciebie o 7pm ok?-zapytał niepewnie.
-Dobrze to do 7pm.-uśmiechnęłam się lekko, wstałam ze swojego lerzaka i poszłam do swojego mieszkania, po drodze zadzwoniłam do Jo aby za chwilę przyszła do mnie. I tak terz było, nie zdążyłam dobrze wejść do mieszkania gdy w drzwiach stanęła Jo.
-Wchodź musisz mi pomuc.-rzekłam wciągając ją za rękę do mieszkania i zamykając drzwi.
-Camill co się stało?-zapytała zdenerwowana i chwyciła mnie za ramię.
-Mam randkę z Loganem!!!!-krzyknęłam podniecona i aż zapiszczałam z radości.
-No to gratulacje. Ale w czym mam ci pomuc?-rzekła zdziwiona i popatrzyła na mnie jak na wariatkę.
-No musisz mnie wyszykować!-krzyknęłam
-No ok, to zaraz wybierzemy ci ubranie i zrobię ci fryzurę.-uśmiechnęła się lekko
-Jo dzięki.-przytuliłam ją
-Nie ma sprawy a z resztą ty też szykowałaś mnie na randkę z Kendallem.-uśmiechnęła się lekko

*Logan*
A jednak! Zgodziła się! Nie mogłem uwierzyć w swoje szczęście. Camille idzie ze mną na randkę o matko. Czułem się jagbym miał zaraz odlecieć z radości. Poszedłem do swojego pokoju, odświerzyłem się a następnie ubrałem elegancko. Kupiłem jeszcze naszyjnik dla Camille, chciałem aby wiedziała, że mi na niej zależt. Tak więc po załatwieniu wszystkich spraw przed randką poszedłem do Camille. Była za 2 minuty 7pm. Stanąłem przed jej mieszkaniem i zapukałem, drzwi otworzyła mi Jo.
-Camille twój kochaś przyszedł!-zachichotała i poszła do Kendalla, spojrzałem na Camille i oniemiałem. Miała na sobie czarną sukienkę gdzie niegdzie oczywiśce były wyszywane cekinki, sukienka oczywiście była mini. Chwyciłem delikatnie ją za rękę i poszliśmy. Na wieczór zaplanowałem mnustwo rzeczy, na początek zamówiłem dorożkę. Jeździliśmy tak po całym parku, w końcu dojechaliśmy nad jezioro, które wszyscy nazywali Amor. Wsiedliśmy do łudki i wypłynęliśmy na środek jeziora. Gdy już tam dotarliśmy odłożyłem wiosła i spojrzałem na Camille, jej oczy świeciły niczym gwiazdy a uśmiech był w stanie roztopić każde zamarznięte serce.
-To dla ciebie.-rzekłem podając jej pudełeczko, dziewczyna szybko odpakowała prezent.
-Logqn dziękuje...musiał być drogi.-powiedziała zapinając biżuterię na szyi.
-Oj tam oj tam. Kupiłem go z myślą o tobie.-rzekłem i niespodziewanie Cami usiadła obok mnie, spojrzałem jej głęboko w oczy. Chwyciłem delikatnie ręką jej twarz i delikatnie ale czule pocałowałem ją w usta. Bałem się, że przez to zniechęci się do mnie ale myliłem się. Camille nie czekała zbyt długo i szybko odwzajemniła pocałunek. Było na prawde magicznie, nic dziwnego, że wszyscy mówią na to jezioro Amor...

*James*
No niestety przegiąłem trochę i wkurzyłem Jenniferki, które oczywiście zwerbowały inne dziewczyny i wszystkie zaczęły mnie gonić. A ja w panicznej ucieczce postanowiłem się schować w pokoju Kendalla, który akurat siedział i rozmawiał z Jo.
-Błagam ratujcie!!-krzyknąłem rozpaczliwie i zatrzasnąłem drzwi do pokoju Kendalla. W tem zadzwonił telefon Jo, dziewczyna wstała i wyszła.
-Dobra James co tym razem zrobiłeś!?-zapytał Kendall załamując ręce
-No...chciałem poderwać Jenniferki i trochę przesadziłem.-wyjąkałem. Niespodziewanie usłyszeliśmy chaotyczne pukanie do drzwi.
-James zaraz cię dorwiemy!!!!!-usłyszeliśmy groźby dziewczyn.
-Właź do szafy!-krzyknął Kendall i na chama wepchnął mnie do tej małej szafy. I całe szczęście bo zaledwie kilka sekund później do mieszkania wpadły dziewczyny.
-Gdzie in jest!?-zapytała jedna z Jenniferek
-Ale kto?-Kendall za wszelką cenę starał się je spławić
-James! Gdzie jest James?!-krzyknęła inna dziewczyna
-James....on poszedł do miasta...-rzekł a moje napastniczki wybiegły z mieszkania. Gdy było już po wszystkim wyszedłem z szafy i zacząłem dziękować Kendallowi za to, że mnie schował. Kiedy już byłem pewien, że laski sobie odpuściły wyszedłem na miasto i skierowałem się do parku.

*Jo*
Gdy do pokoju wpadł James zadzwoniła do mnie Camille z prośbą abym przyszła do niej. Okazało się, że Cam miała randkę z Loganem. Tak więc pomogłam wybrać ciuchy i zrobiłam jej fryzurę. Gdy przyszedł Logan zawołałam Camille i poszłam do Kendalla. Kiedy weszłam do środka nikogo nie było, zaczęłam się rozglądać po mieszkaniu a kiedy stanęłam koło sofy poczułam jak ktoś łapie mnie w tali i całuje delikatnie po szyi.
-Kendall wystraszyłeś mnie.-uśmiechnęłam się i odwróciłam głowę
-No co? Już nawet nie mogę całować mojej dziewczyny?-zapytał ze śmiechem i pocałował mnie w policzek.
-Ojejku, przeciesz możesz. I przyznam, że to było całkiem fajne.-uśmiechnęłam się i oparłam ręce o jego tors.
-Wiedziałem, że ci się spodoba.-mruknął i zaczął mnie całą obcałowywać.
-Kendall przestań.-zachichotałam i pocałowałam go
-Jo czemu?-przestał mnie całować i spojrzał na mnie pytająco
-Bo tak.-odpowiedziałam i spojrzałam na niego czule
-No ale czemu?-Kendall nadal nie odpuszczał
-Powiedzmy, że mam z tym niezbyt miłe doświadczenia.- odpowiedziałam i spojrzałam na niego, blondyn był widocznie czymś zamyślony.
-Wybacz Jo, ja nie chciałem.-rzekł ze skruchą w głosie.
-Nic się nie stało a poza tym wiem, że nigdy byś mnie nie zranił.-powiedziałam i wtuliłam się w niego.
-To prawda...a może obejżymy film?-zaproponował chłopak
-Chętnie tylko co?-zapytałam i popatrzyłam na stosy filmów
-No może "Monstrum z lasu"?-zaproponował
-Niech zgadne znowu horror?-rzekłam i spojrzałam na niego wyniośle
-Nieee...-powiedział odwracając głowę
-Kendall!
-No co przeciesz wiesz, że uwielbiam horrory.-zaśmiał się
-Ta i zawsze masz nadzieję, że się do ciebie przytulę.-zaśmiałam się
-Osz ty mała werdo!-zaśmiał się i zaczął mnie łaskotać
-Nie! Kendall nie proszę!-wydusiłam przez śmiech, niespodziewanie poczułam jak bierze mnie na ręce i kładzie mnie na kanapie
-Dobra ale teraz nie wstaniesz.-uśmiechnął się i przydusił mnie do kanapy tak abym nie mogła wstać.
-Kendall puszczaj mnie!-zaczęłam czuć się jakoś tak dziwnie
-Skoro nalegasz.-wyszczeżył ząbki w zgrabnym uśmiechu i położył się za mną ale ręką nadal obejmował mnie w tali. Ostatecznie zgodziłam się na ten film...
__________________________________________
Mam nadzieje, że ktoś czyta tego bloga a jeśli nie to cóż.....miłego dzionka

~Sonny