niedziela, 27 kwietnia 2014

Jednorazówka: "Z nienawiści do miłości"

Nazywam się Miranda Cosgrove. Mam 16 lat i od dłuuuuugiego czasu mam na pienku z pewnym brunetem. Jestem jedynaczką a w szkole nie jestem popularna. Po prostu mam swoich przyjaciół i to z nimi trzymam. Mieszkam w Los Angeles. Wszyscy mi mówią, że mam szczęście... że rodzice mnie kochają. Jednak to nie jest prawda, mój ojciec od 10 lat jest w nałogu alkocholowym i do tego popala kokainę oraz marichuanę. Niestety gdy mój ojciec znęca się nademną psychicznie jak i fizycznie. Wiele razy byłam bita do nieprzytomności oraz wyzywana od suk i dziwek. Te 10 lat zmieniło mnie nie do poznania... z miłej dziewczynki stałam się wredna, chamska, agresywna i brutalna. O moim koszmarze nikt nie wie... nawet moi przyjaciele. Niestety moja matka boi się sprzeciwic ojcu.

Dzisiaj jest sobota. Bardzo upalna sobota... z racji, że moi znajomi gdzieś powyjeżdrzali nie miałsm co robić. Tak więc wzięłam ołówek oraz swój zeszyt do rysunków i usiadłam pod wielkim drzewem, które rosło w moim ogrodzie. Zaczęłam rysować jamnika goniącego wąż ogrodowy. Już prawie kończyłam swój rysunek gdy usłyszałam czyjś głos.
-Co tam laseczko?-ciśnienie automatycznie mi podskoczyło. Dobrze znałam ten głos... jak ja nienawidziłam tej osoby! Odwróciłam głowę i moim oczom ukazał się jakże znienawidzony prze ze mnie mnie brunet. Dobra szybka analiza tego kolesia. James Maslow, jest w moim wieku i chodzi razem ze mną do szkoły, brunet, brązowo-zielone oczy, nieźle umięśniony przez co wszystkie laski z L.A ślinią się do niego... no może nie wszystkie. Na całe szczęście należę do 1% dziewczyn, które potrafią mu się oprzeć.
-Czego Maslow?!-prychnęłam poirytowana. I tak oto ten palant zepsół mi chumor na resztę dnia
-A może tak grzeczniej. Sąsiadko?-powiedział i wyszczeżył się jak głópi. Jeszcze raz... czy on powiedział do mnie słowo na S!? S-Ą-S-I-A-D-K-A!? WTF, porąbało go? Siedziałam jak wryta, otworzyłam szeroko usta i gapiłam się na niego jak na kretyna-Co zatkało kakao?-zaśmiał się złośliwie. Dobrze wiedział, że za nim nie przepadam. Ba! Nienawidzę gościa! Od 4 klasy podstawówki robimy sobie kawały. Każdy wie, że jesteśmy jak mina. Jeden fałszywy krok i wybuchnie.
-Ugh... ty na serio?-spytałam z niedowierzaniem. Chłopak nic nie odpowiedział tylko przeskoczył przez płot o który się opierał i usiadł obok mnie. Położył mi rękę na ramieniu ale w trybie natychmiastowym strzepnęłam jego łapsko
-To co tam bazgrzesz?-spytał zaciekawiony i zerknął ukradkiem do mojego zeszytu
-Gdzie te ślepia. Won!-wskazałam miejsce w którym stał jeszcze przed chwilą
-Ej, nie ładnie tak wyganiać gościa.-mruknął. Te słowa jeszcze bardziej mnie zdenerwowały. Czy ten dupek nie rozumie słowa "won"? Serio musi być człowiekiem specjalnej troski...
-Spadaj nie chcę cię tu widzieć.-próbowałam się powstrzymać od sprzedania mu kopa. W tym momęcie usłyszałam krzyki jego szajki.
-No, to ja spadam.-posłał mi jeden z tych swoich znaczących uśmieszków. Przeskoczył przez płot i skoerował się do domu
-Tylko nie idź z żadnym z nich do łóżka!-krzyknęłam za Maslowem. Wiedziałam, że wkurzyłam go porządnie... więc w poniedziałek będzie wojna. Czyli normalka, ciekawi mnie czy znowu wylądujemy na dywaniku u dyra. Ostatni raz poszło o to, że zgraja tych neandertalczyków... albo jak to określił Logan- australopiteków podrzuciła nam do szatni dwa skunksy. I strasznym zrządzeniem losu następnego dnia chłopacy piszczeli jak małe dziewczynki bo ich pupcie pogryzły mrówki.  W sumie ta nasza wojna zaczęła mi się podobać. Tak po prostu, bez kąkretnego powodu spodobały mi się wędrówki do dyra i wysłuchiwanie narzekań... Ale wracając do tematu. Gdy James poszedł do swojego domu nastała głucha cisza... niestety nietrwała ona długo bo zaledwie po 5 minutach usłyszałam krzyki Hendersona, Schmidta, Peny oraz Maslowa. Oczywiście chłopacy mieli nadzieję, że któraś z nowych sąsiadek Jamesa zwróci na nich uwagę. Tak więc ściągnęli koszulki, spodnie etc. I w samych bokserkach wskoczyli do basenu. Chwilę po ich "widowiskowym" skoku do wody usłyszałam krzyki Schmidta. Z jego wrzasków można było wywnioskować, że reszta tych australopiteków zabrała mu bokserki.
-Dziewczyny patrzczcie! Ale gorący towar!-mówiąc to dotknęli ramienia Kendalla i wydali z siebie "Cssssss".
-Mmmm brałabym!-zaśmiałam się. W sumie lubiłam ich denerwować. Haha
-Uuuuu, Kendall ma branie u Mirandy!-krzyknął Logan
-Kiedy ślub?-spytał dla żartów Carlos
-Jak może być ślub skoro nawet mi się nie oświadczył?-odpowiedziałam rozbawiona
-No idź do niej ogierze.-chłopacy próbowali na siłę wyciągnąć Schmidta z wody. Jednak na próżno bo ten trzymał się kurczowo drabinki.
-Ej Miranda?-zaczął Carlos ni z tego ni z owego
-Co?-spytałam. Fakt toczyliśmy ze sobą zażartą wojnę ale raz na jakiś czas odpuszczaliśmy sobie docinki aby porozmawiać "normalnie"
-Choć do nas na chwilę.-poprosili wszyscy razem
-Nie.-odpowiedziałam stanowczo
-Nie to nie.-odpowiedział naburmuszony Henderson. Zignorowałam ich i rysowałam dalej. Nie chciałam wchodzić do domu bo może znowu oberwałabym kijem w głowę jak ostatnio. Gdy skończyłam ukradkiem weszłam do mojego domu. Przedmioty zostawiłan w moim pokoju i skierowałam się do kuchni. Wzięłam butelkę soku pomarańczowego i czym prędzej wybiegłam z budynku. Gdy znowu byłam na dworze weszłam na drzewo. Usiadłam na gałęzi i napiłam się soku. Niespodziewanie usłyszałam głos tego palanta.
-Cosgrove gdzie ty łazisz?-zawołał rozbawiony. Moim zdanien nie było w tym nic zabawnego, dziewczyna siedząca na drzewie.... hahahahaha!!! Ale to jest śmieszne!!!
-Łaże tam gdzie mi się podoba.-burknęłam rozdrażniona
-Mogę z tobą tam posiedzieć?-spytał niepewnie. On chce ze mną siedzieć?! Czy tir go potrącił, albo coś w tym stylu?-To co. Mogę?-dodał po chwili. Przemyślałam to jeszcze raz i ku mojemu zdziwieniu zgodziłam się. Między gałęziami była kładka na której usiedliśmy. Korona drzewa była taka gęsta, że mogliśmy tam siedzieć bez obawy, że ktoś nas zobaczy. Po dłużej chwili ciszy Maslow był by chory gdyby nie odezwał się:
-Miranda, chciałbym zakończyć tą wojnę między nani.-zdziwiły mnie jego słowa. Przecesz to on zaczął tą wojnę a teraz chce ją zakończyć?
-A niby czemu ?-spytałam zaskoczona
-Eeeeee... tak po prostu.-odwrócił wzrok, widocznie czegoś się obawiał
-Przyznaj się, zmiękłeś.-zaśmiałam się wesoło. Chłopak oswrócił głowę w moją stronę ale patrzył tylko na moje nadgarstki. Po chwili złapał mnie za dłonie i popatrzył mi w oczy
-Dlaczego się tniesz? -spytał a w jego głosie było słychac troskę
-Mam swoje powody.-prychnęłam i uwolniłam się z jego uścisku
-Odpowiedz na moje pytanie.-poprosił
-Nie muszę więc nie powiem.-chłopak nie zważając na groźby z mojej strony odgarnął mi włosy za ucho tym samym odkrywając siniaka, którego nabił mi ojciec ostatnim razem. Pocałował mnie właśnie w to miejsce. Zdziwiło mnie to, i to porządnie.
-Twój ojciec cię bije. Mam racje?-spytał i popatrzył na mnie tymi swoimi wielkimi oczami. Kurcze! Co się ze mną dzieje!? Jeszcze nie tak dawno go nienawidziłam a teraz? Chyba się w nim zakochałam...
-Nie. Spadłam z drzewa.-skłamałam
-Musisz kłamać?-spytał zawiedziony
-Dobra, masz racje mój ojciec mnie bije. Ale skąd to wiesz. Przeciesz nikomu o tym nie mówiłam.-powiedziałam. W sumiw to ciekawiło mnie co ten wariat powie
-Widzisz ten dom?-spytał wskazując na dwupiętrowy biały domek stojący niedaleko mojego domu.
-Nom.-przytaknęłam kiwając głową
-Tam mieszka moja ciocia. W czoraj byłem u niej na urodzinach z rodzicami i zostaliśmy na noc. W pokoju miałem uchylone okno i usłyszałem twoje krzyki. Chciałem ci pomóc ale moja ciocia mnie zatrzymała. Potem miałem wyrzuty sumienia przez to, że ci nie pomogłem.-wyszeptał i spuścił głowę. Przez jakiś czas siedzieliśmy w milczeniu. W końcu przełamałam się i zabrałam głos.
-Dla czego chciałeś mi pomóc?-spytałam zaciekawiona
-Może to zabrzmi dziwnie... ale zakochałem się w tobie.-powiedział i natychmiast zamknął oczy-Tylko mnie nie bij.-zakrył twarz dłońmi
-W cale nie zamierzam.-zaśmiałam się wesoło-I... ja też się w tobie zakochałam.-dodałam
-Serio?-spytał z niedowieżaniem- Myślałem, że mnie niecierpisz.-zaśmiał się
-To chyba była tylko kwestia czasu...-również zaczęłam się śmiać. W pewnym momęcie spojrzeliśmy sobie w oczy. To niebywałe, jeszcze tak niedawno myślałam, że jestem "Jameso-odporna" a tu proszę. Zakochałam się w nim. Popatrzyłam jeszcze chwilkę w jego cudowne oczy. Niespodziewanie James przybliżył się do mnie, ciepło jakim emanowało jego ciało dawało miłe uczucie kojenia. Chłopak uśmiechnął się lekko po czym delikatnie pocałował mnie w policzek a następnie w usta. Teraz już wiedziałam czemu dziewczyny za nim szaleją, ten pocałunek był magiczny. Kiedy się od siebie oderwaliśmy zaczęliśmy ze sobą rozmawiać. James uświadomił mi, że nie muszę tak żyć. Pewnie rozmawialibyśmy dłużej ale z domu wyłonił się mój ojciec. Znowu był nachalny i zjarany. Westchnęłam ciężko i już miałam zejść z drzewa gdy Maslow chwycił mnie za rękę i przyciągnął do siebie
-Nie pozwolę ci na to. Dzisiaj nocujesz u mnie a jutro wyprowadzasz się od tego potwora. Jutro pójdę z tobą aby nie zrobił ci krzywdy.-powiedział. Po chwili głos mojego ojca ucichł a my poszliśmy do domu Jamesa. Chłopak wytłumaczył wszystko swoim rodzicom. Ku mojemu zdziwieniu nawet zaproponali mi pomoc. Noc minęła dobrze. Następnego dnia razem z Jamesem poszłam do mojego domu, ojciec leżał nieprzytomny na podłodze. Spakowałam wszystkie swoje rzeczy. Ale zdziwiło mnie jedno, mianowicie gdzie jest mama? Wszystkie jej rzeczy zniknęły... ale mniejsza o to szybko wyszliśmy z mojego dawnego domu. Przez pewien czas mieszkałam razem z Jamesen i jego rodzicami. Staliśmy się nawet parą. Po zakończeniu szkoły oboje znaleźliśmy pracę i wynajęliśmy mieszkanie. To zadziwiające jak przeszliśmy z nienawiści do miłości...
______________________________________________
Dzisiaj miałam wenę na jednorazówkę. A co do rozdziału to postaram się go dodać wieczorem.

~Sonny <3333

4 komentarze:

  1. Słodka aww *.*. Nie moge sie doczeksać rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
  2. OMOM *o*
    jak słodko!! <3
    czekam na nn ;*
    Pozdrawiam. Marcela ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Podobało mi się i to strasznie!!!! *.*
    Miłość to jednak nieprzewidywalna jest. Dobrze, że James się nią zaopiekował ;)
    Czekam na więcej!! :**********
    Pozdrawiam Stelss :***********

    OdpowiedzUsuń