czwartek, 12 lutego 2015

Jednorazówka: "Na zawsze razem"

*Los Angeles, godz. 1:30pm, poczekalnia przed salą operacyjną*

Siedzę przed tą cholerną salą operacyjną i nadal nie mogę uwierzyć w swoją głupotę. Dla czego to musiało zdarzyć się akurat mnie! Jestem takim debilem! Spojrzałem na zegar wiszący prze de mną na ścianie. Nerwowo stukałem nogą o ziemię, do teraz miałem przed oczyma ten felerny wypadek...

"- Kendall puść mnie - poprosiła Katelyn, moja dziewczyna
- Ani mi się śni! - warknąłem ciągnąc ją za rękę. Sam dziwiłem się swojemu zachowaniu, nigdy ale to NIGDY nie okazałem wobec jej osoby nawet grama agresji... ale teraz... teraz to zupełnie co innego. W klubie w którym akurat przebywaliśmy muzyka była rozkręcona na full. Nawet własnych myśli nie słyszałem. Spojrzałem tylko na Kate, miała łzy w oczach. Czułem się źle robiąc jej krzywdę ale to co zrobiła to po prostu w głowie się nie mieści. Nie dość, że na tej imprezie było pełno typasów którzy tylko czekają aby zaliczyć jakąś laskę to wręcz głupotą jest robić to co odstawiła moja dziewczyna. Oczywiście wiedziałem, że wypiła z dwa piwa i była lekko nietrzeźwa... ale... ech nie znajdę na to wytłumaczenia. - Powiedz mi! Co to miało być! - krzyknąłem na nią gdy tylko wyszliśmy z budynku. Katelyn popatrzyła na mnie cała zapłakana ale mimo to moja złość ani trochę nie złagodniała. Ba! Jeszcze bardziej mnie tym wkurzyła.
- Kendall, ale ale... - dziewczyna zaczynała się jąkać, jednak mało mnie to interesowało. Miała mi to wytłumaczyć tu i teraz!
- Ale, ale! To nie zmienia faktu, że mam cię dosyć! - krzyknąłem wymijając dziewczynę. Blondynka pobiegła za mną co spowodowało, że tylko przyśpieszyłem kroku.
- Kendall zaczekaj! - poprosiła łamiącym się głosem. Zatrzymałem się i zacisnąłem pięści aby jakoś się uspokoić.
-Co?! - warknąłem odwracając się w jej stronę
- Kendall ja nie wiem o co tak się złościsz ale ja nic nie zrobiłam! - krzyknęła a kolejne łzy spływały jej po policzkach
- No jasne! - odparłem sarkastycznie - To powiedz mi kto się rozbierał przed tymi napalonym i fagasami!
- To nie byłam ja! Ja cały czAs rozmawiałam z Erin! - krzyknęła wymierzają mi siarczysty policzek
- Tak to ciekawe, że gdy podszedłem do tej dziewczyny i zawołałem "Katelyn" to zareagowała!
- No jasne, to powiedz mi jak ona wyglądała! - krzyknęła wściekła. Moje oczy zrobiły się wielkie jak spodki, dopiero teraz to zrozumiałem. Szlag by to! Przecież ta dziewczyna miała tatuaż na szyi. Fakt faktem, że była przebrana tak samo jak moja Katelyn ale ten tatuaż był dobrze widoczny. - Teraz widzę jak bardzo mi ufasz! Nienawidzę cię! - krzyknęła i zaczęła biec przed siebie
- Katelyn! Przepraszam! - natychmiast ruszyłem za nią. W jednej chwili przed moimi oczyma rozegrał się istny koszmar. Katelyn przebiegająca przez pasy, czarne porsche wyjeżdżające zza zakrętu i uderzające w nią z ogromną siłą. Ciało dziewczyny przeleciało po dachu auta. Kierowca nawet się nie zatrzymał. 
- Katelyn! - wrzasnąłem i przyśpieszyłem kroku. Gdy w końcu do niej dobiegłem do moich oczu napłynęły łzy. Moja ukochana leżała na ziemi w kałuży krwi, z nosa płynęła jej czerwona ciecz. Bez namysłu zadzwoniłem po karetkę..."

To wszytko moja wina! Gdyby nie ja... to Katelyn była by zdrowa. Patrzyłem się tępo w drzwi za którymi jakieś siedem godzin temu zniknęli lekarze wraz z moją Kate. Tykanie zegara nie dawało mi spokoju. Miałem wrażenie, że ten nieożywiony przedmiot drwi ze mnie śpiewając sobie: "Tik tak czas ucieka, Tik tak, zrób coś z tym, Tik tak albo zgiń...". Po kolejnej godzinie oczekiwań w końcu zza drzwi wyłonił się lekarz. Szybko podniosłem się z krzesła i spojrzałem na mężczyznę z nadzieją w oczach. Lekarz jedynie pokiwał głową przecząco.
- Przepraszam. Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy. - zaczął
- Pan żartuje tak? - spytałem nie dowierzając. Cały czas miałem wrażenie, że to tylko chory wymysł tego lekarza - To żart tak?! Niech mi pan odpowie! Moja Katelyn jest zdrowa, nic jej nie jest zaraz stąd wyjdzie - sam siebie okłamywałem, przecież ten doktor mówił prawdę. Już jej przy mnie nie ma, straciłem miłość mojego życia tylko i wyłącznie przez własną głupotę.
- Przykro mi – szepnął mężczyzna kładąc rękę na moim ramieniu. W jednej chwili straciłem caly swój świat jak i chęć do życia.
- Przykro mi Katelyn – szepnąłem zamykając oczy i zaciskając pięści. Po moich policzkach bez przerwy spływały łzy. Lekarz dał mi możliwość pożegnania się z ukochaną. Skorzystałem z okazji gdyż... nigdy więcej jej nie zobaczę. Wszedłem do pomieszczenia i usiadłem na krześle obok stołu na którym leżało ciało mojej ukochanej. - Nie długo się spotkamy, obiecuję ci to. Kocham cię na zawsze Katelyn – powiedziałem cicho. Posiedziałem jeszcze chwilę aż na końcu pielęgniarka mnie wyprosiła. Westchnąłem ciężko i wyszedłem. Gdy opuściłem szpital skierowałem się do naszego... znaczy do mojego domu. Po drodze zadzwoniłem do moich rodziców jak i rodziców Katelyn. Ci drudzy od razu oznajmili mi, że to ja powinienem być martwy. Doskonale wiedziałem co oni czują, sam zresztą nie chciałem już żyć....
Od śmierci Katelyn minął miesiąc, niespełna tydzień po tym zdarzeniu. Przyjaciele próbowali mnie pocieszyć jednak nic to nie dało, za bardzo cierpiałem po jej stracie. Przestałem w ogóle jeść i pić ale gdyby nie rodzina i przyjaciele to umarłbym z głodu albo odwodnienia. Siłą musieli wpychać we mnie jedzenie czy picie. Nie wiem dlaczego tak bardzo się mną przejmują, przecież ja już zdecydowałem...
Trzy miesiące, trzy miesiące minęły od śmierci mojej ukochanej ale to nadal tak bardzo boli. Tęsknię za nią całym sercem jak i duszą. Codziennie mam wrażenie, że zaraz wejdzie cała roześmiana i przytuli mnie na powitanie czy tez pocałuje w policzek. Już dawno odciąłem się od otaczających mnie osób. Zamknięty w swoim własnym światku codziennie cierpiałem widząc inne pary, którym w życiu się poszczęściło. Pewnego dnia zdecydowałem, że już dłużej nie mogę tego odwlekać. Napisałem list pożegnalny dla moich bliskich po czym wyszedłem z mieszkania nawet go nie zamykając, w końcu... ja już tu nie wrócę. Poszedłem na sam dach wieżowca w którym mieszkałem. Gdy dotarłem na miejsce poszedłem na samą krawędź dachu. Spojrzałem w dół a jedyne co widziałem to betonowy parking.
- Na zawsze razem – szepnąłem patrząc na wyciągnięte wcześniej zdjęcie mojej ukochanej. Zrobiłem krok do przodu i skoczyłem. Przez chwilę czułem się wolny lecz kilka sekund później poczułem jak uderzam o zimny beton. Już nie musiałem się niczym martwić. W końcu możemy być na zawsze razem.

____________________________________________
Hejo Wam wszystkim :D
Heh jednorazówkę wstawiam dzisiaj bo w czoraj robiłam te cholerne rekwizyty na dzień z językiem obcym -,-"
A co do jednorazówki... coś mi w niej nie pasuje... może dla tego, że prawie wszyscy zginęli? Chyba. Ale uśmiercanie bohaterów to taki mój chory zwyczaj.
To co? Do soboty!

~~Sonny <3333

4 komentarze:

  1. Wow! Ta jednorazówka jest świetna! Prawie się popłakałam. Nie no. Nie wiem, co mam jeszcze napisać. Tej jednorazówki nie da się opisać słowami! Czekam na nn.
    Pozdrawiam, Domi.

    OdpowiedzUsuń
  2. G-E-N-I-A-L-N-E !
    Zgadzam się z Domi, nie do opisania, do przeczytania. Można się wzruszyć .. popłakać .
    Czekam na kolejne super jednorazówki i rozdział xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Super! Nie moge sie doczekac nastepnej!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń